Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

środa, 29 lipca 2015

13. Wilki

W nocy padał deszcz ale gdzieś nad ranem przestał i wtedy usłyszeli wycie.
  • Wilki
  • Rozpalę ognisko nie podejdą, zresztą mamy dzidy, z wilkiem sobie powinniśmy poradzić.
  • Oprawiałam królika, pewnie wyczuły
Robert wyczołgał się z namiotu, ognisko mimo deszczu jeszcze się tliło.
Dołożył suchych patyków, rozdmuchał. i wrócił do namiotu.
  • Ubiorę się i popilnuję do rana a ty śpij.
  • A jak coś się będzie działo ?
  • To Cię obudzę, mam dobrą dzidę i gogle, wszystko widzę.
  • Dobrze – westchnęła półprzytomnie.
Robert dorzucił kilka większych kawałków i zaparzył sobie kawy.
Do rana był spokój, żadne zwierzę nie zbliżyło się w zasięg wzroku.
Kaśka wstała zaraz po świcie.
Zapakowała plecak i zaczęła składać namiot.
Robert zaparzył mięty, sobie drugą kawę i zagryzł pomidora.
Kaśka dosiadła się do ogniska, zjadła drugiego popiła miętą.
  • Pakujemy się i idziemy ? - bardziej oświadczyła niż zapytała.
  • Jeszcze umyję kubki i ruszamy.
  • Byłbym zapomniała o pułapce.
Pułapka była zniszczona, coś się złapało, ale potem inne coś je zjadło.
Przeszli niecałe dwieście metrów jak zobaczyli ślady dużego stworzenia, wyglądały jak psa.
  • Blisko był i niedawno.
  • Ale nie podszedł, ślad jest całe szczęście w bok.
Poszli dalej, potem jeszcze kilka razy natrafili na takie ślady
Po godzinie drogę zagrodził im rodzaj wału ziemnego.
Według mapy gdzieś przed nimi powinien być dom przy lesie.
Za wale był płot.
Przerzucili plecaki ale mimo wszystko Robertowi ciężko było przez niego przejść ze zranioną nogą.
Już podnosili plecaki gdy z trzech stron wypadły na nich psy.
Dwa były trochę duże a trzeci był ogromny.
Robert miał wrażenie, że to jakaś szybko poruszająca się krowa.
Nie atakowały, a jeden zawył.
  • Stać ! Nie ruszać się ! Sara waruj. Kto wy ? - Jakiś człowiek celował w nich z dwururki.
  • Prze.. Przeżylcy – z ledwością Robertowi przeszło przez gardło
  • Prze.. Przechodzimy tylko, nie mamy złych zamiarów dokończył.
  • O, przepraszam, oni nie chodzą w towarzystwie kobiet ani dzieci, wziąłem was za kogoś innego, Psy do budy, nie bójcie się.- opuścił broń.
Robert odetchnął.
  • Jacy oni ?
  • No bandyci, porywają kobiety żeby im rodziły
  • Nas mało nie zabili
  • Spotkaliście ich ? Mieliście szczęście, chodźcie do domu, zapraszam, jestem Andrzej.
  • Robert i Kaśka.
  • Co ci się stało w nogę ?
  • Pokaleczyłem się
  • Chodźmy do domu, rozgościcie się i wszystko opowiecie, po co tak stać na chłodzie.
Poszli do domu.
Andrzej miał około pięćdziesiątki, pamiętał świat jakim był.
Mieszkał tu od trzech lat, wcześniej mieszkał na wyspie i akurat wypłynął łowić ryby jak przyszli bandyci.
Śledził ich zabił kilku, bardzo się go bali. Pewnego dnia zaskoczyli go jak spał.
Dostał w głowę i nożem po żebrach, całe szczęście ostrze się zatrzymało ale miał rozdarty cały bok.
Obudził się i jakoś opatrzył, wskoczył w schowany kajak i popłynął.
Przeszła mu ochota na zemstę, żony i tak nie mógł znaleźć.
Do tego brzegu przyciągnął go stary człowiek, Stach.
Stach mieszkał tu przed kataklizmem, był leśniczym, miał panele, ogrzewanie na pompy ciepła, polował.
Zaraz po kataklizmie zdołał uruchomić koparkę i usypał wał.
Jeden z jego psów strasznie urósł i tak już było, Sara jest piątym pokoleniem.
Stach usynowił go, umarł dwa lata temu i Andrzej tak sobie tu żyje.
Robert opowiedział ich historię, jakże podobną.
  • Andrzej, a bandyci nie mówili na ciebie Biały Duch ?
  • Skąd wiesz ?
  • Bo jak leżałem nieprzytomny to tak mnie nazwali, czyli prawdopodobnie dzięki Tobie przeżyliśmy
  • Świat jest mały, chcecie ciepłej mięty ?
  • A może masz ochotę na kawę ?
  • Macie kawę ?! Jasne, że mam ochotę na kawę, nie piłem kawy … już kilkanaście lat, dawaj, mam taki mały ekspres, zrobimy sobie espresso.
Andrzej zakrzątnął się przy kuchni, odpalił gaz.
  • Skąd masz gaz ?
  • Z kibelka, ekologiczny, odpady bulgoczą a ja mam na czym gotować, zresztą gaz jest lepszy bo dymu nie widać, nikt mnie nie wypatrzy a jak coś wędzę to w nocy. Z rzeki nikt nie wypatrzy bo za daleko, ale nigdy nic nie wiadomo.
  • Ciepłą wodę też masz ?
  • A dlaczego by nie. Te panele na dachu to od wody.
  • To się dziś wykąpiemy.
  • Zjecie coś ? Wczoraj upiekłem chleb
  • Jak chleb, skąd mąka ?
  • Z żołędzi, trzeba je obrać, gotować w popiele i wysuszyć przed zmieleniem, Stach mi pokazał.
  • Masło też masz ?
  • A mam, i ser mam. mam krowę a za domem biegają kury, także jajka też się znajdą, trochę duże bo kury też podrosły
  • Jak to podrosły ?
  • O tak, - Andrzej pokazał jajko wielkości dwóch pięści.
  • A czym one się żywią ?
  • Glizdy też podrosły, ale głównie wygrzebują krety i nornice.
  • To my mamy trzy pomidory, cztery marchewki, kawałek królika i dziesięć porcji jedzenia w liofilizatach.
  • Zapraszam do stołu, damy radę.
Andrzej nalegał, żeby zostali na dłużej, albo jeżeli im się uda przyciągnęli tu resztę przeżylców.
Był sam, brakowało mu ludzi a szkoda mu było opuszczać tego miejsca.
Po jedzeniu Robert z radością wszedł pod prysznic, dla Kaśki było to całkiem nowe doświadczenie.
Potem Andrzej zdezynfekował mu ranę samogonem, zaszył i opatrzył.
W przeszłości był lekarzem, co prawda o mało przydatnej obecnie specjalizacji, bo alergologiem ale zawsze.
Przyniósł jakieś ubrania.
  • Spodnie i koszule powinny na Ciebie pasować, kurtkę też mam lepszą ale dla Kaśki nic nie mam
  • Naprawdę nie wiem jak mam dziękować
  • A leżały i nie miał kto w nich chodzić.
  • Polujesz ? - powiedział Robert patrząc się na dwururkę.
  • Czasem tak, ale nie muszę, pieski mi przynoszą, Sara właśnie wczoraj przyniosła sarnę.
  • Jutro idziemy dalej, może uda się naszych ostrzec, wiesz jak najprościej dojść do Warszawy ?
  • Zaczekaj wyciągnę mapę i Ci pokażę
  • Nasze gogle są techniczne, mam mapę, zresztą mam nadmiarową parę, załóż to od razu będę zaznaczał.
Andrzej był zdumiony, nie znał takich zabawek, coś o nich słyszał, ale nigdy nie widział.
Podłączyli trzeci zestaw.
  • Musicie iść tędy, bo tu bagno a przez Bzurę najprościej przejść w Mystrzewicach, most stoi.
    W zeszłym roku poszedłem do miasta na szaber liczyłem że znajdę coś ciekawego.
    Rowerem jechałem ze sześć godzin.
  • Masz rower ?
  • Mam dziesięć, Stach kiedyś wypożyczał rowery turystom
  • A będziemy mogli pożyczyć ? Wrócę i oddam, mogę ci te gogle w zastaw zostawić.
  • Dam wam, a po co mi one, tylko te rowery strasznie twarde
  • Twarde ?
  • No bo Stach nie miał dętek i pianką zalał, ale dzięki temu wszystkie dobre.
  • Dzięki
  • Jeszcze sprzętu na drogę sobie dobierzecie, co tam wam potrzeba i wędzonki dam i chleba.
  • Cały sprzęt chyba mamy
  • Robert a co to jest takie do tych okularów, wygląda jakby się na karabinie montowało.
  • Celownik, ale karabinu nie mam
  • A pistolet może być ? Bo mam, i nawet magazynek pełen, może bym się z Tobą zamienił na te gogle.
  • Pokaż, bo ja mam dla odmiany naboje do pistoletu, tylko pistoletu mi brak.
Andrzej przyniósł pistolet, szyny pasowały.
W goglach było widać gdzie poleci pocisk.
Robert zamontował drugi na dwururce Andrzeja.
  • Fajne to jest, wygodniej się celuje, to wytłumacz mi jeszcze co z tymi okularami
Robert skonfigurował okulary dla Andrzeja a Kaśka podłączyła się i uważnie słuchała.

W końcu Andrzej przygotował im pokój i poszli spać w prawdziwej pościeli w ciepłym domku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz