Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

środa, 15 lipca 2015

7. Centrum


To już dwa miesiące – pomyślał Robert.
Nudziło mu się i jednocześnie rozpierała go energia, starał się pomóc strzępkami swojej archaicznej wiedzy, ale jednocześnie widział których jej fragmentów nie ma sensu ruszać.
Pomysł z uruchomieniem silnika upadł, jak tylko zdał sobie sprawę z tego, że paliwo w zbiornikach na byłych stacjach benzynowych zamieniło się w tłustą maź a innego źródła nie było.
Chyba, że zbuduje silnik na spirytus ale wątpił w swoje zdolności.
Pojazdy wodorowe miały zbyt skomplikowaną elektronikę, zresztą produkcja wodoru wiązała się z koniecznością jego kompresji.
Liczyły się rzeczy, które ktoś może wykorzystać w perspektywie dłuższej niż kilka lat.
Rozmawiał już z rodzinami z Powodzia i z Wilsona i nie technika czy też technologia była tu najbardziej potrzebna
Największym problemem było to, że było ich po prostu mało.
Dzieci rodziły się rzadko i rzadko które zdążyło nauczyć się chodzić.
Miał silne wrażenie, że przyroda nie wygrała tu jeszcze z setkami lat śmieci pozostawionych przez ludzi.
Z jego punktu widzenia żyli w brudnych ruinach prawie jak w epoce kamienia i chciał przekonać mieszkańców do zachowywania jakichkolwiek zasad higieny.
Przeżylcy myli się w ramach możliwości ale ich do wody nie ciągnęło.
Z drugiej strony od dwóch miesięcy jadł tylko mięso, mięso jelenia, mięso piszczaków, mięso dzika.
Pod różnymi postaciami, pieczone, smażone, duszone, gotowane, wędzone ale tylko mięso.
Czasem zamieniali się z Powodzianami za ryby.
Nie było tu warzyw czy owoców, chyba, że jakieś odkopane z puszki.
Nie było żadnych produktów zbożowych.
Przeżylcy po prostu ich nie znali.
Próbował znaleźć jakieś dziko rosnące warzywa, ale poza natką pietruszki nie potrafił rozpoznać nic z tych rzeczy, które kiedyś kupował w sklepie.
Może trzeba by zarządzić jakąś wyprawę ?
Dziś w Centrum zbierała się po raz pierwszy rada najstarszych.
Gospodarzem był Siwy, najstarszy z Centrum.
Ania z Chopina przyszła w towarzystwie Kola, Beny i Fryka, Myszak z Wilsona przyszedł z Izą, jego kobietą i synem Arkiem.
Czekali jeszcze na Dziadka z Powodzia i będzie można zacząć.
Poproszono go aby zaczekał na dole.
Pomysł Roberta był prosty, spróbuje wytłumaczyć im podstawowe zasady przenoszenia się chorób co może doprowadzi do względnej czystości.
Centrum to tak naprawdę był dworzec centralny. Jakoś tak był pewien, że mówiąc „centrum” ludzie myślą o metrze, ale metro w tej części miasta było zalane.
Centralny też był zalany, tylko perony wystawały z wody.
Siedział przy ognisku na jednym z nich, kiedy zauważył w ciemności, że coś podpływa.
Na grubej tafli styropianu obwiązanej jakimiś kablami leżała martwa sarna, stojąc nad nią, malutka kobietka w zbyt dużych kaloszach w kwiatki odpychała się czymś co przypominało kij od szczotki.
Był już tu kilka razy, ale nie zwrócił na nią uwagi.
Miała może 105 cm wzrostu, słomkowy kapelusz z ogromnym rondem.
  • Ty jesteś Robert ? - bardziej stwierdziła niż zapytała kobietka.
  • Weź proszę ode mnie sznurek i przyczep o tam do słupka.
Robert wstał, i pomógł przyczepić taflę styropianu.
  • Jestem Kaśka – powiedziała kobietka przerzucając martwą sarnę na peron.
  • Miło mi, widzę, że polowanie się udało, pomóc Ci ją zanieść do wędzarni na górę ?
  • Zawiozę wózkiem ale dziękuję za propozycję.
W czasie gdy Kaśka odwiązywała sarnę do ogniska podszedł chłopczyk i poprosił Roberta na górę na naradę.
Wszedł po schodach na górę i podszedł do ogniska.
Dziadka nadal nie było.
  • Coś się stało ? - zapytał - Dziadek chyba powinien już być, mieli przypłynąć rano.
  • No właśnie nie wiemy, nie jest to normalne – powiedziała Ania
  • Nie jest to najlepszy pomysł, ale w końcu ty chciałeś tego spotkania, możemy zacząć bez niego ?
  • Dobrze - powiedział Robert – ale potraktujmy to jako wstęp, chce wam coś wytłumaczyć,
    Jak znam życie szczegóły i tak będę musiał wyjaśnić każdemu z osobna.
I zaczął opowiadać o tym co to są naprawdę choroby i dlaczego trzeba się kąpać, myć ręce, zmieniać bieliznę i prać ubrania.
Spodziewał się większych oporów, ale wszyscy przyzwyczajeni byli do słuchania starszych, było to tak naturalne, że już po pół godzinie zaczęli wspólnie wymyślać sposoby wlania ciepłej wody w rury.
Dziadka nadal nie było.
  • Trochę się martwię – powiedział Myszak - Dziadek zawsze robił to co mówił, trzeba będzie do nich popłynąć i sprawdzić co się właściwie stało.
  • rano do nich popłynę – powiedział Robert – poza mną nikt nie ma „po drodze”, szkoda, że nie uruchomiłem jeszcze u nich radia.
  • dam Ci kogoś do pomocy – powiedział Siwy.
  • Dziękuję.
Zaczęli omawiać sprawy żywieniowe. Robert nie za bardzo wiedział jak wytłumaczyć które właściwie rośliny są jadalne.
Ustalili, że sam musi poszukać.
Siwy zaprosił pozostałych z Centrum do ogniska i zaczął im wyjaśniać zasady higieny przy pomocy uwag Roberta, słuchali uważnie.
Ustalili, że jutro Robert popłynie z Kaśką na Powodzie a na razie wszyscy się wyśpią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz