Rano Robert wstał
wcześniej, jak co rano sprawdził jak wygląda jego stopa.
Zrastało się.
Nastawił wodę i
stwierdził, że się ogoli bo broda zaczęła mu przeszkadzać.
Maszynkę znalazł
wcześniej w jednym ze sklepów.
- Co robisz ? - Zapytał obudzony Karol
- Golę się
- Po co ? Będziesz wyglądał jak duch, u nas nikt się nie goli.
- Jak duch ?
- No na obrazach na ścianach są ludzie z dawnego czasu, mówimy na nich duchy.
Robert uśmiechnął
się, już wiedział dlaczego bandyci mówili na Andrzeja duch.
Andrzej był jedyną
osobą w obecnym świecie, którą widział ogoloną.
Przeżylcy wyglądali
jak przerośnięte krasnale, właściwie przerośnięte to było za dużo powiedziane.
Średnia wzrostu nie
przekraczała 150cm i Robert z niecałym metr osiemdziesiąt wyglądał przy nich
jak olbrzym.
- Przyzwyczaiłem się w dawnych czasach
- Jasne.
Zjedli resztkę
gotowanej wiewiórki, nic innego już im nie zostało.
- To idziemy szukać.
Budynek był bardzo
duży, metodycznie sprawdzali pomieszczenie po pomieszczeniu.
Znaleźli zestaw
kostek pamięci, Robert wrzucił je do kieszeni do sprawdzenia na później.
Elektroniczne zamki
nie trzymały, widać inny system niż na komendzie w Płocku.
Było trochę broni,
ale nie nadawała się do użytku.
Nawet naboje w
magazynkach były pordzewiałe i strach było ich ruszać.
W jednym z
pomieszczeń szafie znaleźli siedem krótkofalówek satelitarnych razem z małymi
panelami solarnymi.
Baterie były
rozładowane ale, nie powinno być problemu z ich naładowaniem.
Jeżeli panele
działały.
Satelity działały,
bo sygnał GPS cały czas pomagał Robertowi.
A z dotychczasowego
doświadczenia wynikało, że elektronika w metalowych szafach przeżyła kataklizm.
W garażu w jednej ze
stojących furgonetek natrafili na zapakowane kartony.
- Gogle ? - zapytał z nadzieją Kacper
- chyba niestety nie, ale też się ucieszysz.
W paczkach były duże
okulary, podobnie jak gogle posiadały sterowanie światłem i pozwalały na
widzenie w każdych warunkach.
Nie podświetlały
niczego, nie miały modułów podłączania zewnętrznych akcesoriów ani skanerów
medycznych i środowiska.
Miały kamerki i
ekrany, można było na nie wysyłać obrazy i miały możliwość pokazania mapki.
- Dwadzieścia trzy pary okularów, to się naprawdę przyda.
Do zestawu był
dołączony tablet, nie był to komputer z prawdziwego zdarzenia ale lepsze to niż
nic.
W stojącym obok
hummerze Robert znalazł jeszcze dużą skrzynkę naboi do karabinu i dwa zwykłe
granaty.
Znalazł jeszcze
wojskowy panel słoneczny, w technologii jak jego gogle.
Panel ładował się
bardzo szybko, dużo szybciej niż cywilny, którego dotąd używali i miał dziesięć
razy pojemniejszą baterię.
Przydatne
znalezisko.
- Chyba mamy wszystko co na razie nam potrzebne.
Poszli ze zdobyczami
do pomieszczenia, gdzie nocowali.
Robert podłączył
okulary dla chłopaków i wytłumaczył im jak to działa.
Najbardziej byli
zaskoczeni mapą.
Robert przerzucił im
współrzędne do domu Andrzeja.
Było dużo pytań, bo
Kacper postanowił pozaznaczać tereny piszczaków.
Krótkofalówki
działały.
- A właściwie po co one ? Przecież nas słychać ?
- Jak jedną zostawimy Ani i wrócimy tutaj, to też będzie można z nią rozmawiać.
Przeszli jeszcze raz
do piwnic, tym razem chłopaki używali okularów. Chciał, żeby się z nimi
oswoili.
Ponowna wyprawa do
piwnic też przyniosła sukces, bo znaleźli wprawdzie zardzewiały pistolet ale za
to z dużym tłumikiem, który dało się przyczepić do pistoletu Roberta.
Potem weszli na
dach, żeby wyznaczyć najlepszą trasę.
Karol obserwował
teren przez lornetkę.
- Tam ktoś idzie.
- Gdzie ?
- Podświetlę Ci.
Robert powiększył
sobie obraz.
- Trzech, Kacper zobacz w celowniku, opuśćcie głowy, z tak daleka raczej nas nie zauważą ale lepiej nie ryzykować.
Bandyci, co można
było rozpoznać po czerwonych szmatkach na ramionach, szli na południe.
Cicho i sprawnie
pokonując teren.
Robert zaznaczył cel
i poinformował system że taki z czerwoną opaską to wróg.
Było to proste, bo
zarówno wojsko jak i policja używało opasek przy szkoleniu do oznaczania grup.
Teraz cała trójka
podświetlała się automatycznie zarówno w goglach jak i w celownikach karabinów.
- Co robimy ?
- Nic, zaczekamy aż przejdą i postaramy się nie zostawiać śladów.
Czekali pół godziny,
aż tamci przeszli, potem załadowali ciężkie plecaki i poszli w kierunku domu
Andrzeja.
Droga zajęła im
cztery dni, szli szykiem, powoli, Robert chciał wyrobić w sobie odruch
skradania się.
Polowali na króliki,
ale starali się robić to tak, żeby wykorzystać sprzęt, czyli jeden zaznaczał a
drugi strzelał.
Tłumik do pistoletu
Roberta sprawdził się dobrze, wystrzału praktycznie nie było słychać, coś jakby
głośniejsze westchnienie.
Kilometr od celu
złapał sygnał z gogli Kaśki, strasznie się ucieszyła i powiedziała, że zawoła
psy i wyjdzie im na spotkanie.
Zamigał sygnał
Andrzeja, przywitał się.
Robert połączył ich
z komunikatorami i okularami chłopaków w grupę i idąc rozmawiali wszyscy.
Na spotkanie poza
Andrzejem i Kaśką, wyszła Bena i Fryko.
Przejęli od nich
część sprzętu, w tym kilka upolowanych królików i razem poszli do domu.
Na miejscu czekała
już ciepła woda i dobre jedzenie.
Wykąpali się i przy
jedzeniu opowiedzieli wszystko co się im zdarzyło.
Okazało się, że na
miejscu też nie próżnowali.
Andrzej dodawał do
bazy znane mu rośliny jadalne i lecznicze a Kaśka pomagała mu je znajdować.
Reszta uczyła się
jak i kiedy z nich korzystać.
Na naradzie z Anią i
Siwym ustalili, że czwarty karabin dostanie Bena z tym, że Bena go nie chciała,
wolała swój łuk, którego była pewna.
Drugim dobrym
kandydatem była Kaśka, ale ona też nie pałała entuzjazmem do nowej broni.
Wolałaby raczej
pistolet, bo karabin wydawał jej się za duży a i tak chodziła z dzidą.
Robert był trochę
zdziwiony, bo myślał, że broni mają naprawdę zbyt mało.
Kolo wolał swoją
strzałkę – rodzaj kuszy z plastikowej rury.
Następnym z bardziej
dorosłych był Fryko, który aż się rwał do nowego wobec tego on dostał karabin i
przydział naboi.
- Co robimy dalej
- Myślę, że nie jesteśmy gotowi na bandytów, trzeba przeszkolić towarzystwo z całego sprzętu który przynieśliśmy i pracy w grupie. Poza tym stopa mnie nadal boli i muszę zaczekać aż się całkiem zagoi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz