Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

wtorek, 25 sierpnia 2015

Mam nadzieję, że Wam się podobało

Prawdę mówiąc liczyłem na uwagi w trakcie publikacji odcinków.
ale jak Wam się podobało to kliknijcie +1, Like czy jakby on się nie nazywał, albo puśccie to na jakiegoś face-a czy co tam macie :)

Czarny


Jako, że publikacja w postaci odcinków się skończyła

49 Epilog

Profesor Malinowski siedział wpatrzony w ekrany i notował coś pracowicie.

  • Panie Profesorze, kiedy kończymy ? - zapytała asystentka
  • Za pół godziny minuty możecie zacząć go wybudzać.
  • Mogę o coś zapytać ?
  • Pytaj
  • Właściwie po co to wszystko, to wysyłanie ludzi do równoległych rzeczywistości ?
  • Już Ci to raz tłumaczyłem, wybieramy z pośród nich najgorsze warianty i sprawdzamy jak to mogłoby wyglądać i jak zachował się świat.
  • Ale to dla nas nic nie zmienia.
  • Zmienia, wiemy co nas ominęło a poza tym, cały świat już jest odkryty, wysyłając podróżników do świata obok oceniamy wpływ naszej rzeczywistości na środowisko.
  • Ale to się u nas nie zdarzyło.
  • Ale mogło się zdarzyć, zobacz przykład z jeżami, nikt się nie spodziewał, że mogą zmutować.
  • No i ?
  • Teraz możemy podjąć badania nad genami, które mogły się zmienić i per analogia zastanowić się, czy da się zmutować krowę do większych rozmiarów na potrzeby społeczeństwa.
  • Ale to nudne.
  • Zgadza się, ale etap wyszukiwania zmian jest ciekawy a przy okazji poprawiliśmy bytowanie tych biednych ludzi w świecie równoległym A5694.
  • To co z nim jak go już wybudzimy ?
  • Pewnie pojedzie w następną podróż jak trochę odpocznie, okazał się strzałem w dziesiątkę.
    Trzeba będzie wysłać biologa, żeby zanalizował rozwój jeży.
  • Przy okazji rozwalił wojskowy eksperyment.
  • Mogli nie porywać ludzi, nie trzymali się zasad.
  • A co będzie z tamtymi ludźmi ?
  • Z ich punktu widzenia, Robert po prostu zniknie, życie, zdarza się, szczególnie w tamtym świecie i tak mają prościej.
  • Straszne to jest.
  • Inaczej się nie da, zanim zaczęliśmy było to wiadome, chciał wracać i wróci, nie możemy trzymać aparatury pod prądem bo grant przewidywał tylko taki okres.
  • Dobrze, teraz rehabilitacja i spisywanie wrażeń własnych, nie lubię tego etapu.
  • To już nie nasz dział, nie przejmuj się, za pół roku znowu gdzieś kogoś wyślemy i będzie ciekawie.
  • Panie profesorze, już czas.
  • To chodź idziemy go wybudzać.

48. Prom *** *** *** ***


Po kilkunastu kursach dwoma quadami i kilku dniach, konstrukcja stała dumnie na lodzie.
Gdy rzeka zamarzła, przeciągnęli kable i przymocowali je do największych drzew.
Kacper dla bezpieczeństwa zawiązał cztery z nich, po dwa na główną i zapasową linę, naciągali je quadem.
Na wiosnę zobaczymy jak to się sprawdzi, oby lód nie zniszczył ich ciężkiej pracy.
Domek po drugiej stronie wymagał kilku napraw, zabezpieczyli okno deskami i usunęli rupiecie.
W sypialni leżały szkielety, ponieważ prościej było wybić przerębel niż dokopać się do ziemi, urządzili byłym mieszkańcom pogrzeb nad rzeką.
Można było teraz jechać do wymarzonego warsztatu.
Na miejscu Zeńka oszalała z radości siedząc w ciepłej wannie a Kacper nie mógł wyjść z warsztatu od razu planując budowę nowego quada na bazie istniejących samochodów elektrycznych.
Nie miał jeszcze części od samochodu, tego poszuka wiosną ale samo projektowanie sprawiało mu frajdę.
Dopiero kilka dni później poszli do bazy, żeby ją zwiedzić, w między czasie Tonek zapełnił im mięsem zamrażarki.

47. Prom *** *** ***


Kacper poprawiał węglem rysunki na betonowej płycie, która służyła mu za tablicę.
Niby mógł rysować za pomocą kasku, ale stare przyzwyczajenia robiły swoje.
Materiał na tratwę, która będzie promem już właściwie zebrał.
Najpierw latał dronem i szukał plastikowych beczek, oznaczając je na mapie zanim je przykryje śnieg, beczki stały gotowe.
Zakleił nieszczelności rozpuszczonym plastikiem.
Przygotował belki na ramę i mechanizm z zawiasów, który umożliwi im pływanie.
Prąd rzeki sam przesunie prom.
Zamiast liny użyją starych kabli energetycznych.
Przy ich zwożeniu utknął w śniegu, nie przerobił jeszcze quada na skuter śnieżny i Karol, który teraz mieszkał u nich z Beną, musiał go wyciągać drugim quadem.
Po linie miały obracać się bloki zrobione z felg małego samochodu
i ten mechanizm też już miał gotowy.
Jutro trzeba będzie zawieźć materiały nad Wisłę a jak rzeka całkiem zamarznie zaczną montaż.
Drewniak dużo się przy nim nauczył i jak Robert wyjedzie do bazy, on przejmie jego obowiązki.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

46. Prom *** ***


Minęło kilka dni.
  • Robert, możesz mi jakoś pomóc, ktoś tam u was umie projektować na komputerze ?
  • Tonek ostatnio siedział a co ?
  • Andrzej prosił mnie o zbudowanie promu, już trochę wymyśliłem ale chciałem się pobawić symulacjami i zobaczyć jak moje pomysły mogą się w praktyce sprawdzić.
  • Powiem mu, żeby się z tobą skontaktował, a przy okazji, chcę Ci coś pokazać.
  • Co takiego ?
  • Siedzisz ?
  • Już
  • Pamiętam jak wyglądał na chopina Twój warsztat i chciałem Ci pokazać tutejszy
  • Będziesz kusił ?
  • Nie muszę, sam popatrz.
Robert przełączył Kacprowi obraz z kamer warsztatu.
Warsztat był ogromny, był to właściwie rodzaj hali.
Na środku spokojnie zmieściłoby się kilka transporterów.
Były podnośniki, suwnica, ogromne stoły z imadłami, wiertarki, szlifierki i całkiem duża tokarka.
W szafach pod ścianami poukładane były setki narzędzi, śrubek, wkrętów, drutów, kawałków gumy i blachy.
Stała wielkoformatowa drukarka 3D, frezarka wodna a w rogu wygodne stanowisko symulacyjne do projektowania.
Kacper nie mógł wydobyć głosu.
  • Jesteś tam ?
  • Jestem, jak zapytałeś czy siedzę, wiedziałem, że pokażesz mi coś ciekawego, ale czegoś tak fantastycznego nie spodziewałem się.
Jest tam gdzieś spawarka ? Bo nie widzę.
  • Spawarka, zgrzewarka, pilarka i co tylko sobie zamarzysz łącznie z zestawem instrukcji używania.
  • Robert, przeprowadzam się, na pewno da się tam powiesić hamak, jest tam jakiś piecyk ?
  • Piecyka nie potrzeba, jest ciepło, hamaka też nie trzeba wieszać
  • Jak to ?
  • Do warsztatu dołączona jest część mieszkalna z pełnym wyposażeniem.
  • Robert,  da się ten obraz przekazać na gogle, tę część mieszkalną ?
  • Proszę
  • Wiesz, przepraszam, rozłączam się, muszę to natychmiast pokazać Zeńce.
  • Miłego dnia, jak będziesz jechał, przywieź trochę sera od Alka
  • Jak to jechał ?
  • Przecież podjąłeś już decyzję
  • ... Najstarszy... - westchnął Kacper z uśmiechem i rozłączył się.

niedziela, 23 sierpnia 2015

45. Prom ***


Kacper dokańczał właśnie z Drewniakiem uszczelnianie dachu wiaty.
Już złapał mróz, wiata będzie dobrym miejscem do oprawiania zwierzyny.
Mieli z tym trochę problemów, bo Sara nie była małym pieskiem, a wiszące na belkach sarny magicznie ciągnęły ją do siebie.
Ostatnio się trochę uspokoiło.
Marek, syn Wandy uratowanej z wyspy zaprzyjaźnił się z Sarą i razem uciekali w las.
Widać było, że źle się czuje w towarzystwie ludzi.
Nigdy nie poznał tylu ilu mieszkało w Domu.
Sara zaakceptowała go całkowicie i pozwalała mu jeździć na sobie.
Szkoda, że taki pies był tylko jeden.
Andrzej podobno rozglądał się dronami, ale drugiego takiego zwierzęcia nie było.
Pewnie jednorazowa mutacja.
Zamigał sygnał przychodzącej komunikacji, łączył się Łukasz.
  • Cześć Kacper
  • Witam, jak tam zima w Osadzie ?
  • Wszystko dobrze, jezioro pokrywa się cienkim lodem a dzięki technice szybciej było zrobić zapas mięsa, a u Was ?
  • Też dobrze, właśnie dokończyłem dach wiaty.
  • Masz co robić ?
  • A co potrzeba ?
  • Pomyślałbyś jak zbudować prom przez Wisłę ? Znalazłem dobre miejsce a po drugiej stronie jest dom z ogrzewaniem,  będzie ciepło.
  • Teraz ? Zimą ?
  • Jak rzeka zamarznie, będzie prościej
  • Co racja to racja.
  • Pomogę jak tylko będę mógł, mam wrażenie, że potrzebujemy sprawnego przejazdu przez rzekę.
  • Dziś już się nie zabiorę, muszę trochę odpocząć.
  • Chłopaku, jeszcze rzeka nie zamarzła, odpocznij trochę
  • Dzięki a przy okazji mam pytanie
  • Pytaj.
  • Widziałem zdalnie wasze domki w osadzie, wyglądają bardziej jak górki w których ktoś wykopał wejścia, jak to właściwie jest ?
    To były górki czy zasypaliście domy ?
  • Usypaliśmy ziemię przy ścianach aż do dachu, latem jest chłodniej a zimą prościej ogrzać, przy okazji łatwiej wejść na dach, żeby go naprawić.
  • To nie prościej zrobić wejście na dachu ?
  • Są, pod dachem w szczycie domu, rzadko używamy, najczęściej jak zimą nawali śniegu tamtędy najprościej się odkopać.
  • Będę musiał pomyśleć czy u nas tak nie zrobić
  • Przecież macie ogrzewanie
  • Chcę postawić nowy dom, dla mnie i Zeńki, ostatnio dużo razem przebywamy.
  • Jak będziesz miał jakieś pytania, zadawaj kiedy chcesz, nawet w nocy, nic się nie stanie jak pośpię dłużej, młodzi dają sobie radę.
  • Bardzo dziękuję, pomyślę o tym promie, może na komputerach w bazie coś fajnego da się zaprojektować albo podpatrzeć jakiś pomysł.
  • To ja dziękuję

44. Prom


Łukasz patrzył na mapę uaktualnioną obrazami z dronów.
Most w Płocku się walił, tego w Wyszogrodzie już dawno nie było.
Warszawa nie istniała a po wybuchu nie była praktycznie dostępna.
Najbliższa przeprawa przez rzekę była zbyt daleko, żeby był sens ją używać.
Świat wyglądał zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy pokazywał mu go ojciec w wygrzebanym na jakiejś stacji benzynowej atlasie.
Coraz więcej współpracowali z Domem i bez mostu trudno było się przemieszczać.
Byli bliżej natury niż ludzie z Domu, ale więcej zwykłych fizycznych kontaktów oznaczało lepszą współpracę.
Łukasz myślał o odbudowie społeczeństwa, rozumiał, że jeżeli rodziny nie zaczną się mieszać przegrają jako gatunek.
Zebranie wszystkich w jednym miejscu raczej nie wchodziło w grę.
Zarówno tu w osadzie jak i tam w domu ludziom było generalnie dobrze na miarę warunków i środowiska.
Trzeba było przynajmniej zbudować przeprawę przez rzekę, jakiś rodzaj promu.
Najlepiej gdzieś na wysokości Domu.
Szukał dobrego miejsca, ale skarpa była zbyt wysoka.
Poprosił Arka o wysłanie drona z bazy, jutro popatrzy wzdłuż brzegu.

sobota, 22 sierpnia 2015

43, Kurs polowania *** *** *** ***


Doszli do osady po południu.
Karol przywitał ich i zaprosił na kolację.
Długo rozmawiali o trasie i sposobach polowań na dziki.
Bena opowiedziała o tym jak musiała zapolować na niedźwiedzia, który zbyt blisko podchodził do ich Domu i zrujnował kilka barci w lesie.
Karol opowiedział o polowaniach na łosie, oraz o tym, jak w okolicy zadomowił się tygrys i trzeba było go upolować.
Widać było, że przypadli sobie do gustu.
Następnego dnia rano Karol pokazał Benie swoje tereny łowieckie.
Anik trochę się nudził, ale pozwolili mu samodzielnie zapolować na zające, z założeniem, że będzie używał pistoletu.
Wieczorem przyniósł cztery.
Dwa z nich przygotowano na kolację.
Zjedli je w sosie grzybowym zagryzając plackami z mąki kukurydzianej.
Był czas, żeby dotrzeć do Bazy.
Anik zabrał pozostałe zające jako prezent dla Roberta.
Baza zrobiła na nich ogromne wrażenie.
Spodziewali się czegoś niesamowitego ale rzeczywistość przerosła ich wszelkie wyobrażenia.
Spędzili tydzień w wirtualnym labie doskonaląc szkolenie z Arkiem.
Arek, gdy go pierwszy raz wpuścili między sfilmowane piszczaki trochę spanikował.
Przeraził bo całkowity brak możliwości odpowiedzenia na atak.
Musieli dobudować kilka ostrzeżeń i informacji.
Inni mogliby zareagować gwałtowniej niż Arek, który był przecież kurierem i widział piszczaki nie raz.
Szkolenie było skończone i Bena planowała odebrać quada, żeby wrócić nim do domu.
Potencjalnym problemem był most na Wiśle.
Temperatura już spadła do minus dziesięciu w nocy w dzień nadal było zimno ale nie aż tak.
Przez tydzień podglądali z drona czy fragment mostu zamarzł aż w końcu droga była wolna.
Cały ten czas Bena spędziła z Karolem, który obiecał, że tym razem to on ją odwiedzi.
W między czasie chłopcy z bazy zrobili dla niej i Anika nowe porządne  buty ze skóry , uszyli poncza z puchniaka z kieszeniami i porządnym kapturem oraz spodnie na wzór tych używanych przez Mikę i Roberta z systemem nośnym.
Bena dodatkowo zamówiła sobie rękawiczki bez palcy z osłoną na przedramię do strzelania z łuku i drugie ciepłe na zimę.
Skończyło się na tym, że Karol pojechał z nimi drugim quadem zabierając przy okazji Tonię, która jako zielarka, chciała spotkać się z Andrzejem.
Zabrali ze sobą torbę oznaczonych kodami wtyczek z lekami, które po przejrzeniu stanu ze skanerów zdrowia każdego z przeżylców zamówił Andrzej.
Zabrali też coś co było namiotem skanującym, jak to powiedział Andrzej, pozwalającego na pełną analizę tak jak w ambulatorium.
Kurs polowania Beny okazał się sukcesem, najpierw przeszło go kilka osób a potem reszta zachęcona ich entuzjazmem.
Była zima, uczyli się czegoś ważnego a przy tym dobrze się bawili.

piątek, 21 sierpnia 2015

42. Kurs polowania *** *** ***


Droga nie była zbyt przyjemna, spadł już śnieg ale w dzień się rozpuszczał i ciężko było im chodzić po tej chlapie.
Nocą suszyli buty przy ognisku.
Po kilku dniach złapał mróz i wtedy namiot się sprawdził, kilka razy nocowali w miejscach gdzie było słychać wilki i mieszkanie na drzewie było całkiem bezpieczne a przy tym ciepłe i suche.
Bena postanowiła przeszukać posterunek policji w Ciechanowie.
Znaleźli tam kilka fajnych latarek, które dało się naładować z ich kasków.
Znaleźli gogle z zestawem celowników, ale teraz nie były już tak wielką zdobyczą.
Bena znalazła dużo amunicji i kilka pistoletów w tym jeden z tłumikiem.
Wyczyściła ten, który był w najlepszym stanie, dokręciła tłumik i zamontowała celownik.
Anik patrzył się łakomie na sprzęt
  • Proszę, jest twój
  • Dziękuję,
Bena skonfigurowała dla Anika celownik.
Na noc zostali w jednym z większych pomieszczeń.
Anik przeszedł szkolenie z czyszczenia i obsługi broni a potem trenował strzelanie do puszek postawionych w jednym z okien.
Przeszukując pomieszczenia zastanawiała się dlaczego można znaleźć tak mało ekranów.
Wieczorem zapytała Roberta.
Okazało się, że powszechne były jednorazowe szkła kontaktowe i ekrany były zbędne, bo odpowiednie obrazy były wyświetlane dla każdego z osobna.
Robert nie lubił tej technologii bo nigdy nie był pewien, czy dwie osoby oglądają ten sam obraz.
Jego okulary, które i tak były rzadkością, zepsuły się przed hibernacją.
Po prostu na nich usiadł.
Część ludzi wszczepiało sobie odpowiednie moduły w oczy.
W bazie jest taka możliwość ale Robert nie przepadał za takim poziomem ingerencji, za dużo wiedział o informatyce a za mało o biologii i spodziewał się najgorszych konsekwencji.
Zostali w komendzie na noc, stąd szli już bezpośrednio do Osady chyba, że przypadkiem natkną się na coś ciekawego.

czwartek, 20 sierpnia 2015

41. Kurs Polowania *** ***


Rano po sprawdzeniu okolicy, Bena wysłała swojego drona bliżej gniazd.
Zbudowała mapę i zaznaczyła zasięgi występowania grup.
Dalej od centralnej części gniazdowiska krążyło stadko złożone z dziesięciu sztuk.
Postanowiła, że ono będzie ich celem.
Ponieważ używając drona, całkiem bezpiecznie było je obserwować, Bena postanowiła się przyjrzeć bliżej ich zwyczajom.
Piszczaki zżerały ocieplenia budynków
Nie zwróciła na to wcześniej uwagi, bo starała się je omijać.
Teraz, gdy razem z Anikiem zaczęli je obserwować stało się jasne co właściwie przyciąga je na blokowiska.
Jeżeli jakieś drzewo uszkodziło strukturę ściany, piszczaki oczyszczały ją z izolacji zaczynając od dołu i czekając aż elementy z wyższych warstw spadną.
Z tego brało się uczulenie na hałasy.
Spadający kawałek ocieplenia to był dla nich całkiem dobry obiad.
Jak zaobserwowali, piszczaki nie gardziły także oponami stojących wraków.
Każdy dźwięk był dla reszty sygnałem, że albo któryś znalazł jedzenie albo samo spadło, czy też przyszło.
Znalazła dobre miejsce na przygotowanie pułapki wabiącej.
Chciała z bliska nagrać atak piszczaków ale nie miała zamiaru w nim uczestniczyć.
Wyciągnęła z plecaka swoje stare gogle, postanowiła, że kask z włączonym nagrywaniem ustawi koło pułapki.
Anik rwał się do tego, żeby z nią iść.
Ryzyko było niewielkie o ile Anik będzie grzecznie siedział na dachu jednego z pobliskich domów.
Przygotowała hałasujące strzały i dała je Anikowi.
  • Nie strzelaj dopóki Ci nie powiem.
  • Jasne
Bena zajęła się przygotowaniem drewnianego jeża, który miał być integralną częścią pułapki.
Podzieliła mały pieniek na cztery, nożem przygotowała miejsce na osiem patyków.
Potem całość zawiązała linką a patyki zaostrzyła.
Jeża uwiązała na lince.
W jednej ze znalezionych pokrywek zrobiła dziurkę przy brzegu.
Napełniła ziemią szklaną butelkę.
Poszli  na miejsce zachowując ostrożność.
Widać było, że Anik skorzystał na lekcjach skradania się.
Podczas gdy Anik siedział bezpiecznie na dachu Bena powiesiła drewnianego jeża na gałęzi, tak, żeby prawie dotykał ziemi.
Potem wdrapała się na drzewo wciągnęła jeża za sobą.
Do linki przywiązała sznurek, który miał uruchomić pułapkę.
Zeszła na dół.
Do sznurka przywiązała poziomy patyk węższy niż średnica pokrywki.
Na jednym jego końcu przyczepiła butelkę a na drugiej metalowy haczyk.
Podwiesiła kask na następnym kawałku sznurka, tak aby nagrało się wszystko.
Teraz delikatnie powiesiła na haczyku pokrywkę.
Gdy zawieje wiatr, ta uderzy o butelkę i narobi hałasu.
Uciekła w bezpieczne miejsce za budynek i klatką schodową wdrapała się do Anika.
  • Coś się dzieje ?
  • Dopiero raz stuknęło, ale delikatnie.
  • Miałam szczęście, gorzej by było, gdyby pułapka zwołała w momencie mojego odejścia.
    Musiałabym je pozabijać z pistoletu i z filmu nici.
  • Strzeliłbym gdzieś dalej tymi strzałami.
  • Widziałyby mnie, nie byłoby tak prosto ich odciągnąć.
  • To co teraz ?
  • Jak to co ? Czekamy - uśmiechnęła się Bena
Siedzieli już ponad pół godziny gdy w końcu wiatr zlitował się i poruszył pokrywką.
Uderzyła, potem z drugiej strony, potem jeszcze raz.
Widać było, że piszczaki zainteresowały się nowym zjawiskiem.
Gdy jeden z nich rzucił się na pokrywkę, jeż spadł mu na głowę i zabił na miejscu.
Reszta piszczaków rzuciła się i go zjadły.
Po dwudziestu minutach teren był wyczyszczony.
Żeby zachęcić piszczaki do odejścia, Bena kazała Anikowi strzelić ponad następnym budynkiem.
Pobiegły.
Potem jeszcze kilka razy ganiali piszczaki między budynkami.
W końcu po następnej pół godzinie, już całkowicie nie pamiętając co właściwie i gdzie hałasowało, zniknęły w gniazdach.
Bena zeszła na dół po kask.
A potem wrócili do domku, który teraz był ich obozem.
  • Jak się nagrało ?
  • Jeszcze nie wiem, ale zaraz obejrzymy.
Bena założyła kask i zaczęła sprawdzać.
Wzdrygnęła się w pewnym momencie.
  • I jak ?
  • Zobacz sam, tylko nie krzycz, będę cię trzymała za rękę.
Wrażenie było bardzo realne, dobrze, że Bena go ostrzegła, ale i tak kilka razy zacisnął zęby i wbił palce w jej rękę.
  • Straszne są.
  • Dlatego chciałam to nagrać.
  • To co dalej ?
  • Obchodzimy miasto i idziemy dalej w kierunku Osady, ciekawa jestem tych ludzi tak na żywo a nie przez komunikatory.
Spakowali rzeczy i ruszyli.

środa, 19 sierpnia 2015

40. Kurs polowania ***



Postanowiła iść do Płocka.
Znalazła tam gniazda piszczaków i uważała, że częścią jej szkolenia powinno być zachowanie się, gdy w okolicy są te stworzenia.
Po drodze tropili króliki.
Gdy nie potrzebowali jedzenia, Anik używał tępo zakończonych strzał.
Chodziło o to, by zwierzęciu nie zrobić krzywdy a przy okazji sprawdzić postępy i zbudować element szkolenia.
Nagrywali na dwa kaski a Anik w bazie składał z zebranego materiału środowisko szkoleniowe i poszczególne ćwiczenia.
Bena pokazywała jak podejść zwierzę, jak je zlokalizować na skanerach.
Zwracała dużą uwagę na zwyczaje i standardowe zachowania się zwierząt.
Skanery nie mogły zgadnąć tego, że stado saren spłoszy się czując ich zapach i zacznie uciekać w grupie.
Pokazała kiedy łoś może zaatakować człowieka i jak tego uniknąć.
Pokazała jak rozpoznać tropy bez użycia modułu tropiciel i jak ocenić czas, kiedy zwierzę tędy ostatnio przechodziło.
Nagrali szkolenie o polowaniu na dziki z drzewa.
Bena pokazała jak rozsypać żołędzie, żeby same podeszły pod cel.
Jeszcze przed wyprawą zebrała kilka małych szklanych buteleczek w które pracowicie wrzucała drobne monety zabrane od Kacpra.
Kacper prosił wszystkich o zbieranie monet ale te najmniejsze nie były mu do niczego przydatne przy jego nowej kuszy.
Buteleczkę przyczepiało się do grotu strzały za pomocą roztopionego plastiku.
W momencie rozbicia się na kawałku muru buteleczka tłukła się a monety rozsypywały się robiąc hałas.
Wykorzystywała ten pomysł wielokrotnie jak jeszcze przemieszczali się po Warszawie, żeby odciągnąć piszczaki.
Gdy doszli do mostu, okazało się, że fala wywołana bombami, pierw z północy a później z południa bardzo naruszyła konstrukcję.
Na obrazie z drona nie było tego widać,  tam gdzie kiedyś nawierzchnia zapadła się pod wodę pod spodem nie było już nic.
Musiało to się stać po przejeździe transportera, bo z tego co wiedziała transporterem nie mieli problemu z przejazdem.
Widać przejazd był ostatnią rzeczą, którą wytrzymał most.
Jakimś cudem wytrzymała jedna z barierek i tylko ona, a właściwie jej poręcz łączyła przęsła mostu.
Dalej cała konstrukcja trzeszczała.
Bena zaraportowała stan do bazy i ustalili, że dopóki się da, spróbują przeciągnąć długą linę, aby na przyszłość dało się jakoś przejść.
Bena nie miała takiej liny, także sprawę budowy przeprawy dla innych, trzeba będzie przełożyć na później.
W zimę rzeka będzie skuta lodem, powinno być prościej.
Z drugiej strony zimy były teraz bardzo srogie.
Już padał śnieg mimo, że dopiero zaczął się listopad a w styczniu i lutym było na tyle zimno, że nie dawało się oddychać.
Znaleziony termometr na chopina pokazywał w dzień poniżej czterdziestu stopni mrozu a nocą dochodziło nie raz do minus sześćdziesięciu.
Bena liczyła na to, że śpiworki z koradonu zdecydowanie zmienią ich sposób podróżowania zimą.
Koradon nazywali potocznie puchniakiem a koradon-B sztywniakiem.
Namiot, który zbudowała miał podłogę z puchniaka, z miejscem na kuchenkę ze sztywniaka na środku, ściany ze sztywniaka sklejonego z puchniakiem dla izolacji a na dachu zamykany kominek, który usztywniał się całkowicie, gdy w środku uruchamiała kuchenkę.
Testowała go kilka dni, musiała być pewna, że namiot nie zapali się od działającej kuchenki.
Po drodze zbierali na wszelki wypadek paliwo z napotkanych samochodów.
W końcu doszli do Płocka.
Piszczaki żyły dalej, na blokowiskach oni zatrzymali się w domku, w którym wcześniej zatrzymał się Robert z Kaśką.
Dziś tu przenocują a jutro dotrą na tereny okupowane przez piszczaki i zastanowią się jak przygotować tę część szkolenia.
Wieczorem długo składali zebrany materiał.
Potem zjedli i położyli się spać

wtorek, 18 sierpnia 2015

39. Kurs polowania


Bena była bardzo zadowolona z nowego kasku.
Przywykła już do używania gogli, ale kask umożliwiał dużo więcej.
Wbudowane mikrofony potrafiły na rozkaz wyciszyć lub wzmocnić pewne dźwięki.
Doszły skanery dźwiękowe ultradźwiękowe a nowe drony poza analizowaniem zmian ciepła i ruchu potrafiły również analizować kształt.
Efektem było dużo więcej wykrywanych zwierząt, kształtów i struktur i kompletnie inny wygląd mapy okolicy.
Gdy zwiedzała budynek, jego trójwymiarowy obraz wraz z dodawanymi notatkami rysował się jako mapa.
Jeżeli przeszła wcześniej przez jakieś pomieszczenie, mogła zdalnie widzieć układ przedmiotów i mebli.
Na początku sprawiało to trudność, zbyt duża ilość informacji z sensorów zasypywała jej naturalne postrzeganie świata.
Po przejściu szkolenia zaczęło się robić coraz ciekawiej, nauczyła się tworzyć odpowiednie do sytuacji filtry.
Podobał jej się wbudowany rejestrator.
Mogła przekazać wszystkie wrażenia osobom, których tam nie było, tak jakby budowała wirtualny świat.
Samo szkolenie zainspirowało ją do tego aby zapytać Roberta o to, jak się takie szkolenia tworzy.
Robert przekazał jej odpowiednie szkolenie o budowaniu szkoleń i poprosił jednego z kurierów, Arka, aby ten jej w tym pomógł.
Razem uczyli się jak takie szkolenia robić, mimo, że każde było gdzie indziej.
Fryko nie potrzebował już mentora, mógł zastąpić Benę w zarządzaniu polowaniem, także Bena miała dużo więcej czasu dla siebie.
Na próbę Bena przygotowała szkolenie z rozpalania ognia, niby prościutka czynność, którą potrafi każde dziecko, ale jej szkolenie pokazywało jak radzić sobie w lesie,  w nocy, gdy wszystko jest mokre.
Uczeń wchodził w sytuację i miał wrażenie poruszania się w tym lesie, głos Beny i znaczki na obrazie pokazywały które gałązki zrywać i pomagały je odpowiednio układać.
System miał pewne ograniczenia, jedno ćwiczenie miało swój zamknięty teren, jak się okazało w rozmowie z Arkiem, dokładnie taki sam jak rozmiar dużego wirtualnego labu w bazie.
Bazowe labirynty pozwalały na budowanie struktur analogicznych do znajdowanych w terenie.
Poprosiła Anię, aby ta wskazała dziecko, które mogłoby przejść na próbę tego typu szkolenie.
Wybór padł na Anika, jej syna.
Anik miał dziesięć lat i powoli zaczął być wdrażany do pomocy przy polowaniach na miarę jego możliwości.
Czytać i pisać już umiał.
Praca z Anikiem okazała się sukcesem, zwracał uwagę na elementy, których nie zrozumiał i Bena je poprawiała.
Po tygodniu, gdy szkolenie było gotowe przedstawili je radzie złożonej z Ani, Siwego, Andrzeja, Łukasza, Karola, Aliny i Roberta.
Najbardziej zafascynowany był Robert, bo nauczył się kilku rzeczy w temacie, który miał wrażenie znał doskonale.
Bena postanowiła, że zrobi szkolenie ze skradania się i polowania.
Ponieważ w bazie był dodatkowy quad przeznaczony dla domu, postanowiła ruszyć pieszo aby przy okazji zbierać materiał a wracać quadem.
Zabrała Anika.
Czuła się bardzo odpowiedzialna za dziecko, wróciły wspomnienia z nauki Fryka.
Przed wyjściem, przygotowała namiot z koradonu-B, który można było zawiesić na drzewie.
Inspiracją był namiot Miki, na pewnej wysokości nic im nie groziło a nowe śpiworki zapewniały ciepło.
Pomogła Anikowi skompletować odpowiedni sprzęt.
Anik umiał całkiem dobrze strzelać z łuku i operować dzidą.
Jeszcze na Chopina dzieci bawiły się w grę, która pomagała w nauce.
Nie wiadomo dlaczego nazywało się to "Przygarnij Kropka" a polegało na tym, że wieszali szmacianą piłkę na sznurku przy kawałku deski, jedno z dzieci przygarniało kropka  w sposób chaotyczny ciągając za drugi koniec sznurka a reszta celowała z łuków.
Na koniec sprawdzali czyje strzały są najbliżej namalowanego węglem znaku.
Największym wyzwaniem było granie w nocy, przy świetle ogniska.
Anik był jednym z najlepszych zarówno w konkurencji łuczniczej jak i celowaniu dzidą.
Bena sprawdziła jego sprzęt i poprosiła Kacpra o przygotowanie mu bardziej dorosłego łuku na bazie odpowiednio ukształtowanych plastikowych rurek.
Przy okazji Kacper przygotował szkolenie z budowy łuku i przygotowania strzał.
Właściwie wszystkich opętał szał przygotowywania szkoleń.
Czas po temu był dobry, była jesień i zdecydowanie zmniejszyła się ilość obowiązków każdego z nich.
Zwłaszcza, że drony zapewniały skuteczne patrolowanie, praktycznie bez wychodzenia z domu.
Gdy sprzęt dla Anika był gotowy zabrali paski wędzonego mięsa jako prowiant i wyszli.
Anik z dumą szedł za Beną w nowym ponczu z koradonu, łukiem na plecach i samodzielnie przygotowaną dzidą przy której podpowiadała mu Kaśka.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

38. Zdrowie


Andrzej siedział do późna nad analizą wyników badań wszystkich ludzi.
Okazało się, że właściwie każdy jest inny i trzeba ustawić poprawki.
W sytuacji, która u jednego wywoływała alarmy, drugi był całkiem zdrowy.
Najbardziej zdziwił się i zdenerwował gdy odkrył, że w bazie jest szczepionka na gorączkę, która wymordowała większość ludzi.
Skontaktował się z Robertem i powiedział mu o tym.
  • Już wcześniej znalazłem informację o tym, że o niej wiedzieli ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mieli szczepionkę.
  • A wiesz, że ty też byłeś zarażony ?
  • Jak to ?
  • Miałeś wirusa ale nie miałeś przeciwciał tak jak cała reszta.
  • Jak to miałem ?
  • Pamiętasz swój pierwszy skan w ambulatorium ?
  • Tak
  • Wtedy zaszczepił cię system, teraz już masz przeciwciała i nie zachorujesz.
  • To chyba dobrze - odetchnął Robert.
  • Bardzo dobrze, gdyby nie ty nadal oganiałbym się z Sarą od wilków.
  • Tylko nie mów, że było ciężko skoro miałeś Sarę
  • Nie o to chodzi, teraz jest po prostu dużo ciekawiej.
  • Dzięki za tą informację, mimo, że całkowicie straciłem nastrój na cokolwiek, lepiej takie rzeczy wiedzieć.
  • Ta rzecz to jedno, przejdźmy do rzeczy bardziej istotnych.
  • To znaczy ?
  • Chcę zrobić pełen skan wszystkich, tych z Osady po prostu położycie na kozetce w ambulatorium ale, żeby zeskanować ludzi w domu potrzebuję przenośnego skanera.
  • Nie widziałem czegoś takiego
  • Sam znalazłem u was i zleciłem robotom dostarczenie do szafki w waszym centrum komunikacji.
  • Super, ktoś będzie szedł do nas po quada, jak będzie wracać to zabierze. Czego się spodziewasz po tych skanach ?
  • Jeszcze nie wiem, na pewno będzie trzeba uruchomić nanoboty stomatologiczne bo stan naszego uzębienia jest tragiczny a reszta wyjdzie w praniu.
  • Coś jeszcze ?
  • Systemy przygotowały leki praktycznie dla wszystkich i odpowiednie wtyczki z kodami kreskowymi powinny leżeć w dwóch torbach tam gdzie ten skaner.
  • Coś mam zrobić poza załadowaniem na quada ?
  • Przekaż to Toni, jest torba dla Osady a druga dla Domu, dla nas.
  • Dobrze, a dla nas też masz leki ?
  • Was powinien zawołać system bezpośrednio do ambulatorium, akcję włączyłem od jutra.
  • A te nanoboty to każdy dostanie ?
  • Każdy, są w tych zestawach leków, będzie mi prościej oceniać stan zdrowia wszystkich. To ważne, chcemy żeby znowu zaczęły się rodzić zdrowe dzieci.
  • Zawsze miałem wątpliwości co do wpuszczania nanobotów do swojego ciała, to takie nienaturalne.
  • Akurat ty je masz od dawna, pewnie Ci hibernator wstrzyknął, bez tego nie dałbyś rady się obudzić.
  • To trochę zmienia postać rzeczy, zgadzam się na wszystko, tylko wyjaśnij ludziom co robisz
  • Właściwie jak ?
  • Tak jak wszyscy, przygotuj krótkie szkolenie.
  • Nie pomyślałem, to całkiem dobry pomysł, porozmawiam o tym z Tonią.
  • Super.
  • Mam jeszcze drugą sprawę.
  • Jaką ?
  • Czystość naszego towarzystwa.
  • Co przez to rozumiesz ?
  • Jak ciebie nie ma przestają się pilnować z myciem, dawałeś dobry przykład.
  • Wiesz co, podeślę Ci, mam taki filmik propagandowy, widać wojsko miało ten sam problem z żołnierzami, nawet nie wymaga poprawek.
  • Adekwatny do naszych warunków ?
  • Stary, uśmiałem się, bo to była dobra rozrywka, całość w 3D z efektami i pokazem jak to bakterie przypuszczają zmasowany atak z brudnych rąk na cały organizm.
  • Myślisz, że się spodoba ?
  • Mam nadzieję, teraz mają mniej zajęć, puść im to wspólnie w Sali, jako program rozrywkowy.
  • Spróbujemy.
  • W filmie jest instrukcja, jak użyć gogli czy kasku, żeby dostać obraz mikroskopowy brudnej skóry, to naprawdę jest przekonujące.
  • Dzięki za podpowiedź.

niedziela, 16 sierpnia 2015

37. Jesień w trasie


Robert dopiero po tygodniu znalazł czas na uruchomienie pozostałych paneli słonecznych.
Systemy produkowały wodór na potrzeby systemu, panele w nadmiarze wystarczały do zasilania bazy, ale wiedział, że przyjdzie zima i panele będą zasypane i dużo mniej efektywne.
Znalazł możliwość wysunięcia ich na masztach w górę, na wysokość kilku metrów.
Najciekawszym z jego punktu widzenia znaleziskiem była możliwość produkowania butów dokładnie na wymiar.
System wymagał dostarczenia skóry, materiału na podszewkę i gumy na podeszwy a następnie sam wycinał, zszywał i sklejał dostosowane do konkretnych stóp solidne i wysokie buty umieszczając w nich przy okazji zestaw czujników.
Robert miał nareszcie wygodne buty, brakowało mu tego od jakiegoś czasu.
Część podszewki, tam gdzie buty powinny być sztywne zaprojektował z Koradonu-B, na bardziej miękkie fragmenty dobrze wyprawiona skóra z królika była całkiem dobra.
System pozwalał na projektowanie i Arek podpowiedział mu konstrukcję podeszwy taką aby można było chodzić ciszej niż zwykle.
W sprzęcie wyjściowym Robert odkrył maski regulujące dopływ świeżego powietrza i blokujące trujące opary.
Wracali kurierzy, najpierw Tonek, który opowiadał o małej społeczności rolniczej uprawiającej warzywa a kilka dni później Maciek i Tola, którzy przynieśli informacje o ogromnych dyniach i jeżach, które je jedzą ale najciekawsze było to co usłyszeli od ludzi.
Podobno gdzieś w górach na południowym wschodzie, żyli ludzie, którzy poruszali się na wielbłądach.
Problemem dla Domu, czyli osady Andrzeja, Ani i Siwego był brak transportu.
Kacper chciał budować dużą wiatę na zimę, ale transport materiałów przekraczał ich możliwości.
Robert zadecydował, że pojadą na wycieczkę transporterem i zostawią jednego quada Kacprowi.
Zapakował przenośny zestaw do produkcji wodoru, zapasowy zbiornik.
Quad miał swoje miejsce na tyle transportera a transporter był pływający.
Zapakowali też zestaw części umożliwiający przerobienie quada na skuter śnieżny.
Najprościej było po prostu płynąć trasą, którą wcześniej pokonała Mika, drogi były zbyt zarośnięte.
Ale Robert chciał zabrać po drodze bele Koradonu.
Przygotował zestawy kasków dla wszystkich w Domu, jednego dnia zarządzili masowe wierzenie i ważenie.
Przy okazji wyszło, że mają dwóch Karolów, jeden zarządzał strażnikami w Osadzie a drugim był Karol z Wilsona.
Problem prawie się natychmiast rozwiązał, bo Bena w czasie szkolenia mówiła na Karola Kako i już się przyjęło.
Przygotował też przenośne centrum konferencyjne dla Domu, lekcje, które już prowadził Andrzej z Siwym, będzie można prowadzić wygodniej a i Łukasz będzie mógł łatwiej przekazać swoją wiedzę.
Strasznie lało i jeżeli powrót miał im się udać.
Arkowi bardzo spodobała się baza i wspólnie z Tonkiem uczyli się tajników technologii.
Dostali zadanie opróżnienia zestawu chłodni, odzyskania pudełek, umycia ich w zmywarkach a resztki starego pożywienia mieli zakopać.
Było tego naprawdę dużo, Karol przydzielił im trzech strażników i mieli użyć łazika.
Maciek i Tola byli parą i chcieli jechać z nimi.
Wyruszyli.
Droga nie była łatwa, raz musieli wyciągarką wyrywać transporter z błota a wielokrotnie trzeba było ścinać drzewa na drodze.
W końcu dojechali do tira z materiałem.
Przeniesienie dwóch bel materiału na transporter zabrało im cały dzień.
Stwierdzili, że spróbują przepłynąć przez Wisłę, jednak mimo że Tola prawie trzy godziny szukała odpowiedniego zjazdu, nic takiego nie znaleźli.
W końcu przejechali mostem w niektórych miejscach spychając samochody, w innych zaś używając dźwigu przestawiali je na bok.
W końcu dojechali na miejsce.
Radość była widoczna.
Maciek, trochę nerwowo reagował na obecność Sary, nikt z nich nie widział wcześniej tak dużego psa, ale on czuł się wyjątkowo niepewnie i na początku nie był pewien czy wyjść z transportera.
Kacper już od tygodnia trenował jeżdżenie na quadzie w programie szkoleniowym.
Widać było jego zapał, gdy w końcu dosiadł prawdziwą maszynę.
Rozstawili sprzęt.
Następnego dnia Robert konfigurował kaski dla każdego z obecnych.
Uruchomili pierwszą trójwymiarową konferencję w Domu.
Robert zauważył zmiany, prądu nie brakowało.
Kacper przyciągnął zestawy paneli ze świateł przy drodze a inni pomogli mu uruchomić zestaw akumulatorów.
Uruchomili CB, ale przy użyciu komunikatorów nie miało one właściwie żadnego zastosowania.
Kilka dni spędzili na rozmowach i opowiadaniu rzeczy, które były mniej ważne, żeby mówić o nich przez radio.
Nagle ziemia się zatrzęsła.
Wszyscy zgodnie ze szkoleniem padli na ziemię.
  • Warszawa ? - zapytał Andrzej
  • Zaczekajmy, zobaczymy skąd przyjdzie wiatr.
Wiatr zaszalał nad nimi łamiąc drzewa, ale poza tym nie było większych efektów.
Robert sprawdził poziom promieniowania, przekraczało normy ale nie było to dramatyczne.
Stracili wszystkie tutejsze Drony, ale dwa zapasowe mieli w transporterze.
  • Zaczekajmy w domu kilka minut i zobaczymy co dalej.
  • Skąd wiał wiatr przed wybuchem ?
  • Z zachodu.
  • Czyli nie powinno nam nic grozić.
Po kilkunastu minutach nic się nie działo.
Robert wystartował jednego z zapasowych dronów aby uruchomić komunikację z Osadą i Bazą.
Zgłosił się Arek.
  • Wszystko w porządku ? Skanery pokazały wybuch nad Warszawą.
  • Wszystko ok, straciliśmy tylko kilka dronów, ludzie cali
  • To może wyślę wam stacjonarnego ?
  • Poprosimy.
Za chwilę zamigał komunikator od Łukasza.
Ustalili, że kilka dni tu zostaną, trochę pomogą a potem wrócą do bazy.
  • Nie chcesz w drodze powrotnej przeszukać Szczytna ? - Zapytała Mika
  • Zostawmy sobie coś na później, jeszcze dobrze nie zwiedziłem naszej bazy, a systemy mówią o dalszym zestawie pomieszczeń, które tylko kazałem odświeżyć ale jeszcze nie wiem co tam jest ani do czego służyły, to co zwiedziliśmy i gdzie mieszkamy to Blok C a są jeszcze bloki A,B,D i E oraz placówki P1 do P12.
Pomogli Kacprowi przewozić belki i przy pomocy dźwigu w transporterze postawili dużą wiatę.
  • Ze ścianami dam sobie radę, cegły i cement przywiozę quadem.
  • Znaczy jesteśmy Ci już niepotrzebni ? - zażartował Robert
  • Nie wygłupiaj się, chodzi o to, że nie muszę zajmować wam czasu
  • Wiem, żartowałem.
Na drogę powrotną Andrzej zapakował im kilkanaście słoików miodu a Ania dołożyła dużo suszonej kiełbasy z dzika.
Powrót zajął im nie całe dwa dni, dla przeżylców było to niesamowicie szybko.
Teraz było prościej, droga była przetarta.
Na miejscu okazało się, że chłopcy sprawnie poradzili sobie ze starym pożywieniem i teraz wspólnie ze strażnikami bawili się w szkolenia w labie.
  • Dobra, koniec zabawy – ogłosiła Mika, musimy porobić zapasy mięsa na zimę
  • Będziemy do czegoś potrzebni ?
  • Nie, możecie trenować dalej, damy sobie radę – Powiedział Maciek – Z tego co wiem Robert ma robotę w bazie, ale my możemy pójść na duże polowanie.
W osadzie już kończyli wędzić zapasy mięsa, a Zosia zgodnie ze zdalnymi instrukcjami Ani próbowała robić kiełbasę.
Bez maszynki do mięsa nie wychodziło, także wysłała obrazek ręcznej maszynki od Ani do wszystkich strażników i poprosiła o przeszukanie chałup w okolicy.
Następnego dnia przynieśli jej cztery i Aleks, który już wyciągnął łódki na brzeg zajął się montowaniem z nich jednej ale za to działającej.
Robota wrzała.
Po kilku dniach spadł śnieg.
Okazało się, że będzie lepiej niż się Robert spodziewał, panele miały system rozmrażania i w ten sposób pozbywały się śniegu.
Robert analizował dane.
Chciał zacząć od informacji o przejściach do pozostałych bloków, których nie było widać, ale skończyło się na czytaniu starych danych.
  • Wiesz, że oni wiedzieli o zarazie wcześniej ?
  • Oni kto ?
  • Wojsko. Ale nie widzieli w tym zagrożenia. Mieli nawet szczepionkę ale nie przewidzieli, że wirus się tak uaktywni.
  • Długo wiedzieli ?
  • Wirus pojawił się na rok przed katastrofą, podejrzewali, że to jedna z nieudanych prób ataku jaki zaplanowała Korea.
  • Jakieś wnioski ?
  • Mogli temu wszystkiemu zapobiec
  • Mogli tego nie zaczynać
  • Właściwie masz rację.
  • A jak te inne bloki ?
  • Jeszcze nie wiem, nie zacząłem.
  • A ja uruchomiłam monitoring w bazie, tak to było nazwane.
  • To znaczy ?
  • Działają naziemne kamery, kilka z nich musiałam wyczyścić a jedną odkopać.
    Chcę jeszcze pozwiedzać budynki, jest co robić.
  • Super
Robert skupił się na planowanych czynnościach.
Byli w Bloku C, wchodziło na to, że Blok A zawiera składy żywności długoterminowej, zbiorniki wody i chemię potrzebną na przygotowanie leków.
Blok B był składem części zamiennych, znajdowała się tam siłownia i zbiorniki wodoru.
Blok D zajmowały koszary, duże sale treningowe, strzelnice
labirynty do tworzenia scenariuszy walk.
Ten fragment był najciekawszy, trzeba będzie to obejrzeć.
W placówkach były po kolei warsztaty elektroniczne, warsztaty mechaniczne, urządzenia wytwarzające drony i ich części.
Od P4 do P7 oznaczono składy amunicji.
P8 było zapasową siłownią, potem była zapasowa fabryka wodoru i zbiorniki.
P10 i P11 Było zestawem stanowisk do sterowania dronami bojowymi a P12 kwaterą dowódcy placówki.
Większość placówek nie była uruchomiona a przechodziło się do nich z rozdzielni na niższym poziomie, żeby tam dojść trzeba było zjechać windą, na którą nie zwrócili uwagi.
Robert stwierdził, że powinien obejrzeć sterownię dronów, koszary a głównie te strzelnice i symulatory a na końcu kwaterę dowódcy.
Według planów do koszarów dołączony był ogromny parking, ale cały Blog D był wyłączony i nie mógł uzyskać podglądu.
Trzeba było się ruszyć.
Drzwi od windy były ścianą kończącą korytarz, widać je było w okularach i za ich pomocą można było uzyskać do nich dostęp.
Zjechał na dół.
Sala rozdzielała się na kilka korytarzy, było tu też stanowisko dla strażnika.
Obok stało kilka wózków typu Hornyway.
Robert wsiadł na jeden z nich i pojechał korytarzem prowadzącym do koszar.
Włączył zasilanie całego bloku.
Kontrolka poboru prądu pokazała, że z włączonym Blokiem D zaczęli zużywać więcej paliwa niż produkować ale po chwili spadła do poziomu zero widocznie proces rozruchu zabierał więcej energii.
  • Później powyłączam ogrzewanie tam gdzie go nie potrzeba i będziemy na plusie – pomyślał Robert.
Pomieszczenia mieszkalne zawierały zestaw kojek na ścianach, rodzaj kuchni i zestawu łazienek na środku.
Nic ciekawego.
Było takich sześć.
Robert wychodząc z każdego z nich wyłączał ich zasilanie.
Przeszedł na parking – pusty z wyjątkiem dwóch quadów pod jedną ze ścian.
Widać było, że baza była gotowa na przyjęcie ludzi ale nikt nie przyjechał.
Robert zlecił przegląd i tankowanie.
Symulatory szkoleniowe wyglądały rewelacyjnie, całe sale przygotowane były do wyświetlania świata budowania i realizowania najrozmaitszych scenariuszy.
Na stojakach stała broń wyglądająca jak prawdziwa ale był to zestaw elektroniczny dla szkolących się.
Do labiryntu nie wchodził, ale obiecał sobie, że przygotuje w nim zestaw szkoleniowy z przeszukiwania budynków.
Strzelnice były świetne, można było strzelać zarówno sprzętem treningowym jak i prawdziwym.
Robert ustawił tu temperaturę otoczenia z poleceniem suszenia powietrza aby mechanizmy zużywały jak najmniej energii.
Wrócił do korytarza i pojechał tym razem w stronę kwatery dowódcy.
Korytarz kończył się na śluzie.
Widać kwatera miała oddzielny obieg powietrza.
Robert wszedł i zaczął podziwiać.
W saloniku było wygodne stanowisko sterowania i obserwacji, mogło tam naraz siedzieć koło dziesięciu osób.
Były cztery sypialnie, duże jak na ich obecne standardy a istnienie okien było zasymulowane światłem.
Każda z nich miała łazienkę, w dwóch z nich poza prysznicem była ogromna wanna.
Robert sprawdził czy systemy są gotowe do użycia, a że nie były
to wystartował program dostarczania wody i sprawdzania infrastruktury.
Kuchnia wyglądała ładniej niż w ich Bloku C.
Szafy, szuflady i półki były puste.
Połączył się z Miką.
  • Mika, przeprowadzamy się
  • Z twojego tonu wnioskuję, że coś fajnego znalazłeś
  • Zobacz
Przekazał jej obraz wanny a potem łóżka.
  • No nieźle
  • Znalazłaś coś ?
  • Nic ciekawego, zaraz wracam, spotkajmy się w sterowni.
  • Dobra, zaraz tam wrócę i potem oprowadzę cię po naszym nowym królestwie.
W ścianie saloniku były drzwi, Robert wszedł, dalej była śluza a za nią winda.
  • Ciekawe gdzie dojadę, bo tego nie ma na planie – pomyślał.
Po chwili drzwi się otworzyły wysiadł, nacisnął przycisk i odsunął się kawałek ściany.
Stał na wprost ich sterowni.
Arek siedzący na fotelu aż podskoczył z wrażenia.
  • Siedzę sobie spokojnie a ty wychodzisz ze ściany, nie strasz.
  • Nie wiedziałem gdzie wyjdę, jakbym wiedział bym Cię uprzedził.
Robert zablokował w systemach tę ściankę, tak aby dostęp do widny był zawsze otwarty.
Wróciła Mika.
  • Tu nie było tych drzwi
  • Nie było, pokażę ci nasze nowe królestwo, Arek chodź, może sobie sypialnię zmienisz
  • A pójdę, zawsze coś nowego.
Zawołali resztę.
Obejrzeli sobie wszyscy, były cztery sypialnie ale chłopcy zdecydowali się zostać na górze.
Tola z Maćkiem zajęli drugą, czyli mieli dwie gościnne.
Chwilę się cieszyli a potem się rozeszli.
Maciek z Tolą przeszli szkolenia z maszyn do produkcji ubrań i właśnie projektowali namioty z Koradonu-B na zimę będą dobre.
Tola wymyśliła, że mają być modułowe, tak, żeby z wielu można było zbudować rodzaj miasteczka i rozgryzali różne propozycje, które podsuwał im komputer.
Arek z Tonkiem przechodzili kolejne szkolenia tym razem strzeleckie po tym jak Robert pokazał im duże sale i symulatory w bloku D.
On z Miką poszli obejrzeć stanowiska dronów.
Tak jak wcześniej, pierw przeszli szkolenie.
Stanowiska były niesamowite.
Człowiek siadał w głębokim fotelu, zakładał specjalny kask i słuchawki i miał wrażenie jakby to on był dronem.
Po godzinie prób na symulatorach wystartowali prawdziwe.
Drony były bardzo szybkie, po pół godzinie oglądali zniszczoną Warszawę.
Rakieta musiała uderzyć w miejsce, gdzie kiedyś był budynek sejmu.
Las, który teraz pokrywał miasto, dopalał się.
Wiał zachodni wiatr, także ogień nie roznosił się zbytnio poza miasto.
Jedyna dobra rzecz w tym wszystkim, to to, że nie było tam ludzi a piszczaki raczej nie przeżyły.
Polecieli dalej, żeby określić granice pożarów i skażenie.
Zaznaczyli na mapie obszary na które nikt nie powinien wchodzić.
Latanie sprawiało prawdziwą radość ale zaczynało robić się ciemno i stwierdzili, że jak na pierwszy raz to wystarczy.