Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

wtorek, 11 sierpnia 2015

31. Na Mazury *** *** ***


Następny dzień nie wyglądał już tak ładnie jak poprzednie, padał deszcz i wiało.
Jak to zwykle bywa na rowerze, wiało w twarz.
Na domiar złego Robertowi rozsypała się przerzutka.
Stanęli na ganku jakiejś chałupy, Robert oglądał rower myśląc jak to właściwie naprawić a Mika weszła do środka.
Po chwili wróciła.
  • Chodź za dom, tam w stodole jest względnie sucho
  • A dom ?
  • Szkielety i straszna stęchlizna, widać zebrało się tu dużo ludzi i poumierali.
  • Wiesz coś o tym jak wyglądała ta gorączka ?
  • Ojciec mi opowiadał bo pamięta, dojedziemy to Ci opowie, najgorsze było to, że od pierwszych objawów do śmierci to było kilka dni a podobno wcześniej przez kilka miesięcy człowiek chorował bez żadnych objawów i bomby dopiero ją obudziły.
  • Straszne
  • Straszne, dlatego tyle trupów, tym bardziej, że zima przyszła straszliwa i nikt nie był na nią przygotowany, ludzie zbierali się w grupy, żeby się rozgrzać a potem umierali.
    Raz znalazłam całą halę pełną trupów, była wypalona, widać, że ktoś nie dopilnował ognia i przepaliło ścianę a potem resztę załatwił mróz.
  • Masz może kawałek blaszki ?
  • Jakiej ?
  • Opaskę muszę zrobić, w sumie może być grubszy drut.
  • Drut mam, taki może być ?
  • Jesteś cudowna
  • Nie szalej.
Zawiązanie drutem dużo nie pomogło, w końcu Robert skrócił łańcuch i założył go na sztywno.
  • Jak się nauczyłeś takich rzeczy ?
  • Jakich ?
  • No u nas jak ktoś umie dobrze wypalać garnki albo zna się na roślinach to nie umie naprawiać rzeczy.
  • Właściwie to nie wiem, zawsze umiałem naprawiać, zwykle za naprawianie mi płacili.
  • Rowerów ?
  • Nie, komputerów, a właściwie całych systemów komputerowych, ale dla mnie nie ma większej różnicy między tym a przerzutką w rowerze czy iglicą w pistolecie.
  • Fajnie mieć taki dar.
  • Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Robert skończył.
  • Jak już się zatrzymaliśmy, dasz mi herbary z termosu ?
  • Też się z chęcią napiję.
Jechanie na ostrym kole w trudnym terenie nie było najprostsze ale jakoś dawał radę.
Na wieczór dojechali w okolice Wiartla.
Robert wyciągnął płachtę Koradonu-B rozwiesił dwa kawałki linki i przewiesił przez nie materiał.
  • To bez sensu, przecież na środku zbierze się woda.
  • Pokażę ci jak to działa, ognisko rozpalamy pod dachem
  • Nie przepali się ? Przecież ta srebrna strona się rozpuszcza
  • W tym materiale rozpuszcza się strona zielona a srebrna jest niepalna.
  • Ciekawa jestem
Mimo wilgoci udało im się rozpalić małe ognisko, płachta już zbierała wodę jak zbiornik.
Jak za machnięciem magicznej różdżki materiał zaczął się prostować i sztywnieć.
Już po chwili mieli twardy dach nad głową a boczne ściany odsunęły się.
  • Czytałem o pontonach robionych z tego materiału, powietrze podgrzewała mała grzałka a na brzegu łódkę chowasz do kieszeni.
  • To naprawdę imponujące, dzięki, sama nie doceniłabym tych belek materiału.
  • Tylko musimy ognia pilnować.
  • Najwyżej na nas spadnie, w taką pogodę zwykle śpię na siedząco oparta o drzewo, także nie wybrzydzam.
  • No w sumie masz rację
  • Zostaniesz sama na pół godziny ?
  • A co ?
  • Do jedzenia mamy tylko kukurydzę, którą zerwałaś po drodze, ja bym chyba potrzebował mięsa a na jeziorze kawałek stąd pływają kaczki, upoluję dwie, będzie na jutro.
  • A jak nie pływają ?
  • Mam je na mapie, w najgorszym wypadku małe gęsi.
  • Idź, popilnuję ognia, może jeszcze coś zbiorę i ułożę pod dachem.
Po godzinie piekli kaczkę nad ogniem a w garnku gotowały się kolby kukurydzy.
  • Mówiłaś, że dużo umiem, a na przykład takie przygotowanie kaczki jeszcze pół roku temu było dla mnie problemem.
  • Dlaczego, przecież to zwykła codzienna czynność
  • Dla mnie nie była codzienna, musiałem się oswoić z zabijaniem i oprawianiem zwierząt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz