Droga nie była zbyt
przyjemna, spadł już śnieg ale w dzień się rozpuszczał i ciężko było im chodzić
po tej chlapie.
Nocą suszyli buty
przy ognisku.
Po kilku dniach
złapał mróz i wtedy namiot się sprawdził, kilka razy nocowali w miejscach gdzie
było słychać wilki i mieszkanie na drzewie było całkiem bezpieczne a przy tym
ciepłe i suche.
Bena postanowiła
przeszukać posterunek policji w Ciechanowie.
Znaleźli tam kilka
fajnych latarek, które dało się naładować z ich kasków.
Znaleźli gogle z
zestawem celowników, ale teraz nie były już tak wielką zdobyczą.
Bena znalazła dużo
amunicji i kilka pistoletów w tym jeden z tłumikiem.
Wyczyściła ten,
który był w najlepszym stanie, dokręciła tłumik i zamontowała celownik.
Anik patrzył się
łakomie na sprzęt
- Proszę, jest twój
- Dziękuję,
Bena skonfigurowała
dla Anika celownik.
Na noc zostali w
jednym z większych pomieszczeń.
Anik przeszedł
szkolenie z czyszczenia i obsługi broni a potem trenował strzelanie do puszek
postawionych w jednym z okien.
Przeszukując
pomieszczenia zastanawiała się dlaczego można znaleźć tak mało ekranów.
Wieczorem zapytała
Roberta.
Okazało się, że
powszechne były jednorazowe szkła kontaktowe i ekrany były zbędne, bo
odpowiednie obrazy były wyświetlane dla każdego z osobna.
Robert nie lubił tej
technologii bo nigdy nie był pewien, czy dwie osoby oglądają ten sam obraz.
Jego okulary, które
i tak były rzadkością, zepsuły się przed hibernacją.
Po prostu na nich
usiadł.
Część ludzi
wszczepiało sobie odpowiednie moduły w oczy.
W bazie jest taka
możliwość ale Robert nie przepadał za takim poziomem ingerencji, za dużo
wiedział o informatyce a za mało o biologii i spodziewał się najgorszych
konsekwencji.
Zostali w komendzie
na noc, stąd szli już bezpośrednio do Osady chyba, że przypadkiem natkną się na
coś ciekawego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz