Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

czwartek, 13 sierpnia 2015

34. Orzysz


Minęły dwa tygodnie i był październik, najwyższy czas by sprawdzić struktury na poligonie zanim zastanie ich zima.
Robert z Miką zapakowali rowery, jego naprawiono z lokalnych części.
Zabrali upieczone placki, zapas masy.
  • Jaki masz plan ?
  • Najpierw obejrzymy sobie te podejrzane struktury a potem przeszukamy koszary i budynki
  • Jak będzie coś ciekawego w budynkach, to krócej będziemy to wozić ?
  • No właśnie.
Koło południa dojechali do pierwszego z oznaczonych miejsc.
Z ziemi nie wyglądało interesująco, ale Robert zauważył dziwne nierówności terenu w kształcie prostokąta.
Wyciągnął czekan i zaczął rozgrzebywać ziemię przy jednym z nich.
Po chwili otworzył klapę, a właściwie rozstawił baterię słoneczną.
Mika maczetą oczyściła drugą i po chwili wszystkie sześć były rozstawione.
  • Co to może zasilać ?
  • Nie mam pojęcia, ale to tego typu panele jak w moich goglach, bardzo efektywne.
  • Zauważyłeś tu coś jeszcze ?
  • Nie, a ty ?
  • Ja też nie.
  • To jedziemy do tego drugiego miejsca.
W tym drugim było lepiej, trafili na transporter, który stał centralnie nad wejściem do jakiejś struktury w gruzach małego domku.
Zaczęli od przeszukania transportera i to był dobry pomysł, znaleźli lekki hełm z podłączonym systemem jak w goglach w opuszczanej przedniej szybie.
  • Chcesz ? - zapytał.
  • Jasne że chcę
  • Daj mi chwilę, skonfiguruję
Robert robił to ostatnio tyle razy, że konfiguracja zajęła mu zaledwie kilka minut.
  • Jest dużo lepszy niż moje gogle, ale nie ma do niego czujników
  • Może znajdziemy
  • Mam nadzieję, na razie muszę je powyłączać.
Klapa w podłodze transportera była otwarta a w dół spadała przywiązana linka.
Robert popatrzył na nią sceptycznie i wrócił do sakw po ich linę.
Dostał w Osadzie takie same spodnie jak nosiła Mika, musieli je specjalnie dla niego przerabiać.
Dzięki temu wygodnie na uprzężach opuścili się w dół.
Po jakiś czterech metrach było dno.
Leżał tam szkielet i widać było, że ten ktoś spadł z liny i skręcił kark.
Tunel prowadził gdzieś w bok.
Weszli.
Nagle Robert zatrzymał się przy napisie na ścianie.
  • Co jest ?
  • Znam ten numer, widziałem go na dokumentach, zaczekaj, zrobiłem zdjęcia, zobacz.
  • 19/480, ten sam numer
  • Mam jakąś kartę dostępu, to niemożliwe żeby mieć takie szczęście.
  • Jeszcze się nie ciesz, od czterdziestu lat nie ma prądu a nie wiadomo gdzie są drzwi do tej karty.
Drzwi znalazły się po kilkunastu metrach.
Nad cyfrowym zamkiem migała pomarańczowa lampka.
  • Tu jest prąd ! - zdziwiła się
  • To musiały być te panele, które otworzyliśmy.
Robert włożył kartę szczelinę, poza pomarańczową zaświeciła się czerwona.
Wyciągnął kartę.
  • Działa ?
  • Niekoniecznie
  • Co robimy ?
  • Możliwe, że dam sobie radę bez tej karty - uśmiechnął się.
Wyciągnął czekan  i ostrą stroną zaczął rozwalać tynk dookoła czujnika.
Odsłoniły się śruby i zaczął je rozkręcać.
Po chwili całe urządzenie wisiało na kabelkach.
  • Będę potrzebował Twojej latarki, ale to za chwilę
  • Nie widzisz ? Coś nie tak z goglami ?
  • Nie jestem pewien kolorów ale to za chwilkę, muszę zrobić odpowiedni kabelek.
  • Spoko, proszę latarkę.
Robert wyciągnął z jednej z ładownic pęk kabelków,
rozplątał i wybrał jeden z nich.
Potem obciął izolację z jednej strony i skręcił dwie końcówki.
Trzymając latarkę w zębach przy pomocy noża oskrobał metalową płytkę zamka i w miejscu przeznaczonym na śrubę przełożył jedną z końcówek.
Oskrobał kilka kabelków idących do ściany.
Dwa z nich zwarł kawałkiem swojego kabla a do trzeciego dotknął drugą końcówką.
Pomarańczowa dioda przestała się świecić zielona zaświeciła się jednostajnym światłem.
W drzwiach coś przeskoczyło i zaczęły się otwierać.
Zaszumiało uwalniane powietrze.
W pomieszczeniu za drzwiami zapaliło się czerwonawe światło.
Weszli do pomieszczenia, były drugie drzwi z kodem.
Rozejrzał się.
Dotknął kartą do klawiaturki, piknęło, wpisał kod z karty 4545.
Drzwi za nimi zaczęły się zamykać.
Mika krzyknęła.
Robert spokojnie nacisnął przycisk na ścianie.
Zewnętrzne drzwi zaczęły się ponownie otwierać.
  • Spokojnie, to nie pułapka.
Powtórzył proces.
Drzwi zewnętrzne się zamknęły się.
Światło zmieniło się na niebieskie, ultrafiolet.
Zaszumiało wymieniane powietrze i dobiegł ich zapach dezynfekcji.
Drzwi do środka otworzyły się.
Weszli.
Drzwi zamknęły się za nimi.
Byli w korytarzu oświetlonym delikatnym czerwonym światłem, gdzieś daleko rozlegał się pulsujący dźwięk jakiegoś alarmu.
  • Idziemy do dźwięku.
  • Robert, mapa mi nie działa, ta zewnętrzna
  • Jesteśmy odizolowani, nic nadzwyczajnego, chodź.
Przez korytarze i kilka drzwi doszli do miejsca skąd wydobywał się dźwięk.
Na ogromnym zakurzonym stole migała czerwona lampka będąca jednocześnie przyciskiem.
Robert nacisnął ją.
Alarm ucichł, jeden z ekranów wbudowanych w biurko ożył.
Wymagał zalogowania.
  • Prosto nie będzie – powiedział Robert.
Obok przy jednym z krzeseł stał otwarty laptop.
Robert próbował go włączyć, ale widać baterie całkiem padły.
  • Co robimy ?
  • Weźmiemy ten komputer na górę, z tyłu obudowy ma panel, jak się naładuje spróbuję go włączyć i zobaczymy co dalej.
  • A teraz ?
  • A teraz rozejrzymy się.
  • Dawno tu nikogo nie było, ale nie ma tyle kurzu co zwykle.
  • Klimatyzacja.
  • A to powietrze jest dobre ?
  • Gogle pokazują, że tak, wiesz co mam inny pomysł.
  • Jaki ?
  • Przyjdziemy tu na noc, wtedy wszystko przeszukamy a na razie weźmy ten komputer na górę, zróbmy sobie obiad a on się będzie ładował.
  • Czyli wracamy
  • No.
Wrócili na górę tą samą drogą, którą przyszli.
Robert postawił laptopa na pancerzu transportera panelem do słońca i zabrali się za ognisko.
  • Dlaczego nie chcesz przeszukiwać od razu ?
  • Mam wrażenie, że więcej znajdziemy jak uda mi się włamać to tego komputerka.
Mika nie dyskutowała.
Po chwili Robert podszedł do laptopa, migała lampka, trochę się naładował.
Spróbował włączyć.
Przywitał go ekran logowania zabezpieczony obrazkiem.
Należało nacisnąć palcem odpowiednie miejsca na pokazanej fotografii.
Zdjęcie przedstawiało kobietę z dwójką dzieci.
Robert spróbował od lewej nacisnąć na twarze osób.
System pokazał mu, że wymaga jeszcze jakichś punktów, trzy to było za mało.
Robert przyjrzał się zdjęciu jeszcze raz, po lewej był pies, od którego nie zaczął.
Nacisnął.
Brak dostępu.
Druga próba, gdy zaczął od psa, też się nie powiodła.
Miał jeszcze jedną szansę, potem system zablokuje się na kilka godzin.
Spróbował od prawej do lewej.
System go wpuścił i od razu wszedł w otwarty dokument, pewnie ktoś go ostatnio używał.
Był to kawałek tekstu, ktoś napisał.

Nikt nie przyszedł, nikt się nie zgłasza, prąd się kończy.
Zamknąłem główne wejście i spróbuję wydostać się awaryjnym.
Zrzuciłem sobie linę z transportera.
Opuszczam posterunek, karty zostawiam, nie ma powodu, żeby siedzieć w tej dziurze.
Kprl. Botoński

  • Wyjaśniła nam się sprawa tego szkieletu przy wejściu.
Robert przeszedł do ustawień użytkownika i zmienił hasło na swoje.
  • Koleś nie miał uprawnień admina, ale dobrze wymyśliłem
  • Chodź zjemy, zajmiesz się tym jak wrócimy na dół.
Zjedli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz