Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

niedziela, 2 sierpnia 2015

22. Akcja *** *** ***


Następnego dnia po godzinie doszli do zamku w Czersku.
Zamek był cały obrośnięty roślinnością, która znalazła sobie drogę na mury.
Weszli na wierzę po schodkach, które trzymały się całkiem dobrze.
Wnętrze wierzy odbudowano i na górze był taras widokowy.
  • Robert, mam pewien pomysł – powiedziała Bena
  • Jaki ?
  • Ustrzelisz stąd tamtą kaczkę ?
  • Raczej tak, system podpowiada
  • Spróbuj
  • Po co ?
  • Za raz Ci powiem, tylko spróbuj.
Robert oparł karabin na murku, zaznaczył cel jako kaczka, karabin sam wziął poprawkę na siłę i kierunek wiatru, strzelił, kaczka zniknęła.
  • I co teraz ?
  • Bo z Frykiem poruszalibyśmy się szybciej, a ty mógłbyś tu zostać i spowolnić pościg
  • Dobry pomysł, tylko będę musiał poprosił, żeby mi dronem przysłali namiot, jakież żarcie i może siatkę maskującą.
  • No właśnie
  • A wy we dwójkę dacie radę ?
  • Jak podejdziemy w nocy, to tych dwóch strażników zabiję sama, a Fryko w tym czasie podpłynie kajakami, siedem osób z nami dziewięć to będą trzy kajaki, resztę kajaków weźmiemy ze sobą, żeby nas nie gonili.
  • A żaglówka ?
  • Żaglówka na razie płynie do góry i nic o nas nie wiedzą, jak zdążą wrócić to właśnie ty byś się przydał z karabinem
  • Ale tutaj ?
  • A widziałeś lepsze miejsce ?
  • No nie..
  • No właśnie.
I tak też zrobili.
Robert podprowadził mini drona centralnie nad nurt koło zamku.
Nie było to konieczne bo gdzieś w górze unosił się jego własny, ale stwierdził, że to dobry pomysł na później.
Po kilku godzinach doszedł pierwszy transport z namiotem i śpiworem, dbali o niego.
Do wieczora doszły dwie siatki maskujące i zapas jedzenia i duży pusty baniak na wodę.
Robert zszedł na dół i nabrał sobie wody z rzeki i doskrobał pasty ze zbiornika samochodu.
Postawił namiot na tarasie wierzy, rozłożył siatki maskujące, Skierował małego drona bezpośrednio nad rzekę i sprawdził czy go widać.
Wieża wyglądała z wody na opustoszałą.
Powrócił dronowi poprzedni pułap, tym razem kilka kilometrów dalej na południe, żeby zawczasu wykryć ruch.
Ustawił alarm wykrywający ludzi i zwierzęta i przełączył się na oglądanie obrazu z drona nad stadem.
Bandyci właśnie dopływali, widać było, że chłopak natychmiast pobiegł gdzieś w krzaki i musiał ukryć się w jakieś norze, bo dron stracił go z pola widzenia.
Człowiek, pasterz, wyszedł im na spotkanie ale przywitali go ciosem pięści.
Zabrali go do domku i jeden z nim został.
Łódki nikt nie pilnował, dwóch poszło do stada i zabijali zwierzęta.
Widać było jak ciągną sześć martwych kóz i wrzucają je na żaglówkę.
Siódmą powiesili na gałęzi koło domu i chyba oprawiali.
Robert połączył się z bazą.
  • Widzicie ?
  • Tak patrzymy się – odpowiedział Siwy
Jeden z bandytów wrócił na łódkę i zaczął z niej wyciągać pięciolitrowe bańki na wodę.
  • Po wodę raczej nie przypłynęli, może mleko ?
  • Raczej pasterz pędzi bimber
  • Bimber ?
  • No taki alkohol
  • Możliwe.
Bandyta zaniósł sześć pełnych baniek do żaglówki
  • czyli zaczną wracać – powiedziała Ania
  • Raczej zostaną, po coś tę kozę oprawiali, zresztą zobacz, zbiera drewno na ognisko, zostaną na noc.
Widać było, że bandyci przypłynęli po daninę, a przy okazji z daleka od swojego szefa zrobili sobie imprezę.
Dzieciak nie pojawił się, dopiero w nocy, wyszedł i schował się głębiej w las, gdzie widocznie było jakieś lepsze schronienie, bo ciepło pokazywało dym z ogniska.
  • A jak w obozie ?
  • Bez zmian, dziś nikogo nie zabili
  • Karol a co u ciebie ?
  • Pułapki zastawiłem trzy jak zaznaczone na mapie, teraz idziemy na Chopina, po narty i będziemy je wysyłać Kacprowi, potem do marketów przy Alei Krakowskiej.
  • Dobra, siedźcie w mieście i nie wracajcie, wyjdziecie bandytom na spotkanie, żeby się z daleka pokazać. Bo inaczej mogą popłynąć dalej.
  • Kiedy ?
  • Będziecie mieli dużo czasu, przecież pokażę ich na mapie.
  • Jak będzie ich za dużo, to sobie z nimi we dwóch nie poradzimy.
  • Nie będziecie z nimi walczyć, najwyżej na nich polować tak, żeby was nie widzieli, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, piszczaki powinny załatwić sprawę.
  • A jest jakiś karabin dla Drewniaka, który możemy dostać ?
  • Jasne, przecież były w Sochaczewie, Kacper wyślesz im ?
  • Już właśnie je wyczyściłem i sprawdziłem, wszystkie trzy sprawne, i tłumiki też.
  • Tylko Drewniak będzie się musiał nauczyć strzelać i celować, nie ma gogli, także system mu nic nie podpowie.
  • Ja mu wyślę swoje – powiedział Andrzej - tutaj ich nie potrzebuję, okulary mi wystarczą.
  • Dzięki !!! - ucieszył się szeptem Drewniak.
W tym momencie Robert zdał sobie sprawę z tego, że od kilku miesięcy nie mówili inaczej jak szeptem.
Przyzwyczaił się już do tego.
Bena z Frykiem dotarli już na wysokość Kozienic, jeszcze jeden dzień i będą blisko.
Postanowili wyruszyć jeszcze w nocy, odpoczną w dzień.
  • Kacper, jak będziesz wysyłał drona z czymkolwiek do Beny to postaraj się aby nie lądował za widoku, dobrze ?
  • Dobra, będę pamiętał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz