Następnego dnia po
godzinie doszli do zamku w Czersku.
Zamek był cały
obrośnięty roślinnością, która znalazła sobie drogę na mury.
Weszli na wierzę po
schodkach, które trzymały się całkiem dobrze.
Wnętrze wierzy
odbudowano i na górze był taras widokowy.
- Robert, mam pewien pomysł – powiedziała Bena
- Jaki ?
- Ustrzelisz stąd tamtą kaczkę ?
- Raczej tak, system podpowiada
- Spróbuj
- Po co ?
- Za raz Ci powiem, tylko spróbuj.
Robert oparł karabin
na murku, zaznaczył cel jako kaczka, karabin sam wziął poprawkę na siłę i
kierunek wiatru, strzelił, kaczka zniknęła.
- I co teraz ?
- Bo z Frykiem poruszalibyśmy się szybciej, a ty mógłbyś tu zostać i spowolnić pościg
- Dobry pomysł, tylko będę musiał poprosił, żeby mi dronem przysłali namiot, jakież żarcie i może siatkę maskującą.
- No właśnie
- A wy we dwójkę dacie radę ?
- Jak podejdziemy w nocy, to tych dwóch strażników zabiję sama, a Fryko w tym czasie podpłynie kajakami, siedem osób z nami dziewięć to będą trzy kajaki, resztę kajaków weźmiemy ze sobą, żeby nas nie gonili.
- A żaglówka ?
- Żaglówka na razie płynie do góry i nic o nas nie wiedzą, jak zdążą wrócić to właśnie ty byś się przydał z karabinem
- Ale tutaj ?
- A widziałeś lepsze miejsce ?
- No nie..
- No właśnie.
I tak też zrobili.
Robert podprowadził
mini drona centralnie nad nurt koło zamku.
Nie było to
konieczne bo gdzieś w górze unosił się jego własny, ale stwierdził, że to dobry
pomysł na później.
Po kilku godzinach
doszedł pierwszy transport z namiotem i śpiworem, dbali o niego.
Do wieczora doszły
dwie siatki maskujące i zapas jedzenia i duży pusty baniak na wodę.
Robert zszedł na dół
i nabrał sobie wody z rzeki i doskrobał pasty ze zbiornika samochodu.
Postawił namiot na
tarasie wierzy, rozłożył siatki maskujące, Skierował małego drona bezpośrednio
nad rzekę i sprawdził czy go widać.
Wieża wyglądała z
wody na opustoszałą.
Powrócił dronowi
poprzedni pułap, tym razem kilka kilometrów dalej na południe, żeby zawczasu
wykryć ruch.
Ustawił alarm
wykrywający ludzi i zwierzęta i przełączył się na oglądanie obrazu z drona nad
stadem.
Bandyci właśnie
dopływali, widać było, że chłopak natychmiast pobiegł gdzieś w krzaki i musiał
ukryć się w jakieś norze, bo dron stracił go z pola widzenia.
Człowiek, pasterz,
wyszedł im na spotkanie ale przywitali go ciosem pięści.
Zabrali go do domku
i jeden z nim został.
Łódki nikt nie
pilnował, dwóch poszło do stada i zabijali zwierzęta.
Widać było jak
ciągną sześć martwych kóz i wrzucają je na żaglówkę.
Siódmą powiesili na
gałęzi koło domu i chyba oprawiali.
Robert połączył się
z bazą.
- Widzicie ?
- Tak patrzymy się – odpowiedział Siwy
Jeden z bandytów
wrócił na łódkę i zaczął z niej wyciągać pięciolitrowe bańki na wodę.
- Po wodę raczej nie przypłynęli, może mleko ?
- Raczej pasterz pędzi bimber
- Bimber ?
- No taki alkohol
- Możliwe.
Bandyta zaniósł
sześć pełnych baniek do żaglówki
- czyli zaczną wracać – powiedziała Ania
- Raczej zostaną, po coś tę kozę oprawiali, zresztą zobacz, zbiera drewno na ognisko, zostaną na noc.
Widać było, że
bandyci przypłynęli po daninę, a przy okazji z daleka od swojego szefa zrobili
sobie imprezę.
Dzieciak nie pojawił
się, dopiero w nocy, wyszedł i schował się głębiej w las, gdzie widocznie było
jakieś lepsze schronienie, bo ciepło pokazywało dym z ogniska.
- A jak w obozie ?
- Bez zmian, dziś nikogo nie zabili
- Karol a co u ciebie ?
- Pułapki zastawiłem trzy jak zaznaczone na mapie, teraz idziemy na Chopina, po narty i będziemy je wysyłać Kacprowi, potem do marketów przy Alei Krakowskiej.
- Dobra, siedźcie w mieście i nie wracajcie, wyjdziecie bandytom na spotkanie, żeby się z daleka pokazać. Bo inaczej mogą popłynąć dalej.
- Kiedy ?
- Będziecie mieli dużo czasu, przecież pokażę ich na mapie.
- Jak będzie ich za dużo, to sobie z nimi we dwóch nie poradzimy.
- Nie będziecie z nimi walczyć, najwyżej na nich polować tak, żeby was nie widzieli, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, piszczaki powinny załatwić sprawę.
- A jest jakiś karabin dla Drewniaka, który możemy dostać ?
- Jasne, przecież były w Sochaczewie, Kacper wyślesz im ?
- Już właśnie je wyczyściłem i sprawdziłem, wszystkie trzy sprawne, i tłumiki też.
- Tylko Drewniak będzie się musiał nauczyć strzelać i celować, nie ma gogli, także system mu nic nie podpowie.
- Ja mu wyślę swoje – powiedział Andrzej - tutaj ich nie potrzebuję, okulary mi wystarczą.
- Dzięki !!! - ucieszył się szeptem Drewniak.
W tym momencie
Robert zdał sobie sprawę z tego, że od kilku miesięcy nie mówili inaczej jak
szeptem.
Przyzwyczaił się już
do tego.
Bena z Frykiem
dotarli już na wysokość Kozienic, jeszcze jeden dzień i będą blisko.
Postanowili wyruszyć
jeszcze w nocy, odpoczną w dzień.
- Kacper, jak będziesz wysyłał drona z czymkolwiek do Beny to postaraj się aby nie lądował za widoku, dobrze ?
- Dobra, będę pamiętał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz