Robert dotarł do
lotniska, już z daleka widział, że na niego czekają.
- Mam dla Ciebie niespodziankę – powiedziała Bena zaraz po tym jak się wyściskali.
- Miłą ?
- Znaleźliśmy gogle, działają, ale nie wiedziałam jak je podłączyć.
- Super, coś jeszcze ?
- Fajne cieple stroje, trochę duże, ale na zimę będą rewelacyjne.
Weszli do środka,
Fryko podał mu jedzenie i coś do picia.
Trochę odpocznie i
do roboty.
Gogli były dwie
pary, jedne były całkiem martwe, za to drugie udało się uruchomić.
Robert połączył je
do grupy przesłał dane ze swoich, zaznaczył, że to teraz Benie i wycofał z
grupy jej komunikator.
Bena znalazła też
kilka celowników do gogli ale tylko dwa działały, zawsze coś.
Zaczął od gogli, bo
stwierdził, że dwójce należy się trochę radości.
Bena przyczepiła
celownik do swojego łuku i próbowała go skalibrować.
Fryko poszedł szukać
jakiegoś lepszego mocowania, bo wiązanie sznurkiem nie zdawało egzaminu.
Robert mógł się
spokojnie zająć dronami.
Było tego dużo
więcej niż zdalnie przekazała mu Bena.
Stały w bunkrze pod
jednym z hangarów.
Co najmniej dziesięć
napędzanych klasycznym paliwem, które w ich sytuacji były całkiem bezużyteczne
były trzy nowsze z panelami słonecznymi czyli nie wymagały paliwa.
Była działająca
konsola polowa z panelem.
Wśród tych trzech
dwa miały systemy kamer bo w trzeciego coś musiało uderzyć i obiektyw był
pęknięty.
Robert zaczął od
wystawienia sprzętów na światło.
I wrócił obejrzeć te
klasyczne.
Pięć z nich
zawierało wyrzutnik do miniaturowych samonośnych dronów osobistych pozostałe
miały systemy bojowe.
Ponieważ jak mówiła
instrukcja, drony z panelami miały nośność 10kg a system bojowy nawet na oko
ważył więcej, Robert z ubolewaniem stwierdził, że te nie dla nich.
Wyrzutnik był dużo
mniejszy, magazynki zawierały po dziesięć miniaturowych na jeden duży.
Robert zajął się
rozpinaniem modułów i zabrał jeden z nich na dwór.
Baterie się
doładowały, panele były wystarczająco efektywne.
Dwa z trzech
działały, w trzecim nie startował system.
Ten z pękniętym
obiektywem był w porządku.
Robert odłączył
zepsuty moduł kamer i podpiął moduł wyrzutnika.
Wystartował.
Sterowanie było
proste jak w grze komputerowej.
Przyporządkował
jednego z dronów osobistych do siebie i umieścił go zgodnie z instrukcją na
wysokości kilometra.
Drugiego podłączył
do lokalizacji gogli Beny.
Podobało mu się,
mapa zaczęła ożywać i aktualizować obraz, nie była już mapą nie istniejącego
świata.
Z rozpędu
przyporządkował następne dwa osobiste do gogli Kaśki i Andrzeja i umieścił
stacjonarny pięć kilometrów nad domem.
Dużemu dronowi
dolecenie do bazy zajęło siedem minut.
W magazynku było
jeszcze pięć, także wyruszył dronem nad Warszawę i ustawił trzy nad miastem.
Wydał polecenie
powrotu i zajął się drugim dronem.
Dla wygody zmienił
im nazwy na D1 i DKamera bo wojskowe nazwy kodowe były zbyt skomplikowane jak
na jego potrzeby.
Wystartował drugim i
Wydał mu polecenie zbierania danych i wyszukiwania z trasą patrolową na
wysokości dziesięciu kilometrów wzdłuż Wisły.
Według instrukcji
pułap dziesięciu kilometrów dawał mu promień około trzydziestu.
D1 wylądował przed
nim.
Pokazał Benie jak
zaktualizowała się jej mapa i że teraz po prostu widać gdy dwieście metrów
dalej w krzakach siedzi dzik.
Uzupełnił wyrzutnik
i poinformował Andrzeja, że leci do niego transport.
Pokazał jak odłączyć
wyrzutnik, uzupełnił go i wysłał.
Potem
przetransportował w ten sposób resztę wyrzutników i właściwie do wieczora
wysyłali znaleziska, bo w wyposażeniu było też zwykłe pudło transportowe.
Fryko z Beną
przygotowywali rzeczy do wysyłania i transport szedł im całkiem sprawnie, gdy
Robert zobaczył na radarze dużego odyńca zmierzającego w ich stronę.
Fryko dostał rozkaz
upolowania go i monitorowania mapy na przyszłość a oni z Beną pakowali rzeczy i
przeszukiwali bazę.
Robert najbardziej
ucieszył się z elastycznego ekranu dotykowego , ekran miał rozmiar dużego
stołu, dało się go podłączyć do dowolnego sprzętu a przy tym ważył nie cały
kilogram i dał się zapakować w worek.
Znaleźli dużo
amunicji kilkanaście sprawnych pistoletów w tym cztery z tłumikami.
Bena zajęła się
pistoletem i porzuciła łuk.
Przesłali kilka
siatek maskujących, dużo ubrań, noży, menażek i manierek, kilkanaście filtrów
do wody.
W magazynie były
poncza jak te znalezione przez Karola.
Zaczęło się robić
ciemno i powoli szał wysyłania rzeczy im przechodził.
Po całym dniu byli
naprawdę zmęczeni.
Usiedli przy
ognisku, gdzie Fryko piekł mięso z dzika.
Robert przeglądał
dane uzyskane z Dkamer-y.
Świat wyglądał
bardzo inaczej.
Wisła była szeroka,
nie było zalewu Zegrzyńskiego, za to ogromny zalew rozlewał się w miejscu gdzie
kiedyś był Nowy Dwór mazowiecki.
W drugą stronę, w
okolicach Dęblina na wyspie system wykrył ludzi.
Dalej na południe w
okolicach Kazimierza pasło się stado jakiegoś bydła i też był jeden człowiek
Robert podłączył do
D1 moduł wyrzutnika i zlecił systemowi ustawienie tam stacjonarnego mini-drona
i jeszcze jednego na wysokości Góry Kalwarii a DKamerze zlecił ponowne
patrolowanie i skanowanie.
Zjedli i poszli
spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz