Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

sobota, 1 sierpnia 2015

18. Drony


Robert dotarł do lotniska, już z daleka widział, że na niego czekają.
  • Mam dla Ciebie niespodziankę – powiedziała Bena zaraz po tym jak się wyściskali.
  • Miłą ?
  • Znaleźliśmy gogle, działają, ale nie wiedziałam jak je podłączyć.
  • Super, coś jeszcze ?
  • Fajne cieple stroje, trochę duże, ale na zimę będą rewelacyjne.
Weszli do środka, Fryko podał mu jedzenie i coś do picia.
Trochę odpocznie i do roboty.
Gogli były dwie pary, jedne były całkiem martwe, za to drugie udało się uruchomić.
Robert połączył je do grupy przesłał dane ze swoich, zaznaczył, że to teraz Benie i wycofał z grupy jej komunikator.
Bena znalazła też kilka celowników do gogli ale tylko dwa działały, zawsze coś.
Zaczął od gogli, bo stwierdził, że dwójce należy się trochę radości.
Bena przyczepiła celownik do swojego łuku i próbowała go skalibrować.
Fryko poszedł szukać jakiegoś lepszego mocowania, bo wiązanie sznurkiem nie zdawało egzaminu.
Robert mógł się spokojnie zająć dronami.
Było tego dużo więcej niż zdalnie przekazała mu Bena.
Stały w bunkrze pod jednym z hangarów.
Co najmniej dziesięć napędzanych klasycznym paliwem, które w ich sytuacji były całkiem bezużyteczne były trzy nowsze z panelami słonecznymi czyli nie wymagały paliwa.
Była działająca konsola polowa z panelem.
Wśród tych trzech dwa miały systemy kamer bo w trzeciego coś musiało uderzyć i obiektyw był pęknięty.
Robert zaczął od wystawienia sprzętów na światło.
I wrócił obejrzeć te klasyczne.
Pięć z nich zawierało wyrzutnik do miniaturowych samonośnych dronów osobistych pozostałe miały systemy bojowe.
Ponieważ jak mówiła instrukcja, drony z panelami miały nośność 10kg a system bojowy nawet na oko ważył więcej, Robert z ubolewaniem stwierdził, że te nie dla nich.
Wyrzutnik był dużo mniejszy, magazynki zawierały po dziesięć miniaturowych na jeden duży.
Robert zajął się rozpinaniem modułów i zabrał jeden z nich na dwór.
Baterie się doładowały, panele były wystarczająco efektywne.
Dwa z trzech działały, w trzecim nie startował system.
Ten z pękniętym obiektywem był w porządku.
Robert odłączył zepsuty moduł kamer i podpiął moduł wyrzutnika.
Wystartował.
Sterowanie było proste jak w grze komputerowej.
Przyporządkował jednego z dronów osobistych do siebie i umieścił go zgodnie z instrukcją na wysokości kilometra.
Drugiego podłączył do lokalizacji gogli Beny.
Podobało mu się, mapa zaczęła ożywać i aktualizować obraz, nie była już mapą nie istniejącego świata.
Z rozpędu przyporządkował następne dwa osobiste do gogli Kaśki i Andrzeja i umieścił stacjonarny pięć kilometrów nad domem.
Dużemu dronowi dolecenie do bazy zajęło siedem minut.
W magazynku było jeszcze pięć, także wyruszył dronem nad Warszawę i ustawił trzy nad miastem.
Wydał polecenie powrotu i zajął się drugim dronem.
Dla wygody zmienił im nazwy na D1 i DKamera bo wojskowe nazwy kodowe były zbyt skomplikowane jak na jego potrzeby.
Wystartował drugim i Wydał mu polecenie zbierania danych i wyszukiwania z trasą patrolową na wysokości dziesięciu kilometrów wzdłuż Wisły.
Według instrukcji pułap dziesięciu kilometrów dawał mu promień około trzydziestu.
D1 wylądował przed nim.
Pokazał Benie jak zaktualizowała się jej mapa i że teraz po prostu widać gdy dwieście metrów dalej w krzakach siedzi dzik.
Uzupełnił wyrzutnik i poinformował Andrzeja, że leci do niego transport.
Pokazał jak odłączyć wyrzutnik, uzupełnił go i wysłał.
Potem przetransportował w ten sposób resztę wyrzutników i właściwie do wieczora wysyłali znaleziska, bo w wyposażeniu było też zwykłe pudło transportowe.
Fryko z Beną przygotowywali rzeczy do wysyłania i transport szedł im całkiem sprawnie, gdy Robert zobaczył na radarze dużego odyńca zmierzającego w ich stronę.
Fryko dostał rozkaz upolowania go i monitorowania mapy na przyszłość a oni z Beną pakowali rzeczy i przeszukiwali bazę.
Robert najbardziej ucieszył się z elastycznego ekranu dotykowego , ekran miał rozmiar dużego stołu, dało się go podłączyć do dowolnego sprzętu a przy tym ważył nie cały kilogram i dał się zapakować w worek.
Znaleźli dużo amunicji kilkanaście sprawnych pistoletów w tym cztery z tłumikami.
Bena zajęła się pistoletem i porzuciła łuk.
Przesłali kilka siatek maskujących, dużo ubrań, noży, menażek i manierek, kilkanaście filtrów do wody.
W magazynie były poncza jak te znalezione przez Karola.
Zaczęło się robić ciemno i powoli szał wysyłania rzeczy im przechodził.
Po całym dniu byli naprawdę zmęczeni.
Usiedli przy ognisku, gdzie Fryko piekł mięso z dzika.
Robert przeglądał dane uzyskane z Dkamer-y.
Świat wyglądał bardzo inaczej.
Wisła była szeroka, nie było zalewu Zegrzyńskiego, za to ogromny zalew rozlewał się w miejscu gdzie kiedyś był Nowy Dwór mazowiecki.
W drugą stronę, w okolicach Dęblina na wyspie system wykrył ludzi.
Dalej na południe w okolicach Kazimierza pasło się stado jakiegoś bydła i też był jeden człowiek
Robert podłączył do D1 moduł wyrzutnika i zlecił systemowi ustawienie tam stacjonarnego mini-drona i jeszcze jednego na wysokości Góry Kalwarii a DKamerze zlecił ponowne patrolowanie i skanowanie.
Zjedli i poszli spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz