Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

23. Akcja *** *** *** ***


Minęły dwa dni.
Bandyci na farmie jak to miejsce nazwał Robert, balowali czyli jedli pili i spali.
Pasterz żył, bo pod nadzorem jednego przynosił drewno i je rąbał.
W obozie bandytów bez zmian.
Bena natknęła się na niedźwiedzicę z małymi i musieli trochę nadłożyć drogi ale byli już na wysokości wyspy.
Most miał się wystarczająco dobrze, co sprawdzili już dużo wcześniej i dziś wieczorem zaczynali akcję.
Właściwie wszystko było już wcześniej ustalone.
Kilka godzin po zmierzchu przeszli na drugą stronę, zaczekali jeszcze pół godziny dla pewności, że bandyci śpią.
Jeden z bandytów wyszedł z domu za potrzebą, ale nic nie zauważył.
Świecił się w systemach jak jarzeniówka, także nie był problemem.
Fryko przekradł się do kajaków a Bena na wyspę.
Zastrzeliła jednego ze strażników, gdy ten przechadzał się patrząc na rzekę.
Potem tego śpiącego.
Dała znać, żeby Fryko przyciągnął kajaki wzdłuż mostu a sama weszła do szopy.
  • Cicho – szepnęła, to ja Bena – przyszłam was uwolnić
  • Bena, jak dobrze, uważaj, tam dwóch warci powiedziała Zeńka
  • To Bena obudźcie dzieciaki tylko cicho
  • Tych dwóch już nie będzie nam przeszkadzało.
Kobiety były związane, dzieciaki też. Leżeli pokotem w barłogu przy ścianie.
Bena rozcinała więzy
  • Tylko cichutko, robimy tak, Fryko przyciągnął kajaki, wsiadamy wszyscy i uciekamy stąd.
  • Będą nas ścigać, jak się Gruby obudzi zrobi się piekło.
  • Tym się nie martw.
Fryko zastawił jeszcze na mostku pułapkę z granatu.
Umieścili wszystkich w kajakach i popłynęli.
  • Robert, jakiś ruch ? Ktoś coś zauważył ?
  • Raczej nie, cisza.
  • Super, podpłyniemy do brzegu za kilka kilometrów, zostawiłam tam wodę, koce i zapas jedzenia.
  • Wszystko zgodnie z planem.
Rano w obozie rzeczywiście zaczęło się piekło, szczególnie po tym jak dwóch zmienników wbiegło na pomost widząc wygaszone ognisko.
Obaj zginęli a eksplozja obudziła cały obóz.
Widać było, że nie wiedzą co mają robić.
Gruby chodził z shotgunem i chyba krzyczał.
Po kilku godzinach nabrali odwagi i biegali po wyspie.
Tymczasem ci z żaglówką wyruszyli w drogę powrotną.
Robert przekonfigurował drona monitorującego farmę na śledzenie łódki.
Widać było, że im się nie spieszy.
Gdy bandyci dopłynęli do wyspy grupa na kajakach minęła Roberta, pomachał im.
Był wieczór ale mimo to na żaglówkę zapakowało się dwunastu ludzi w tym Gruby.
W obozie zostało czterech.
Uciekinierzy mieli dzień przewagi
Okazało się, że Pasterz, to Alek, partner jednej z kobiet – Wandy - o ich synu bandyci nie wiedzieli.
Alek zgodnie z podejrzeniem Roberta pędził bimber i właśnie z tego powodu bandyci go oszczędzili.
Miał wiedzę, której oni nie mieli.
Bandyci na wiosnę wyruszali na łowy, mordowali ludzi i porywali tylko kobiety.
Liczyli na to, że utrzymają populację.
Swój proceder zaczęli dopiero kilka lat temu i syn najdłużej trzymanej Krysi miał trzy lata.
Wanda była trzymana bardziej jako zakładniczka, żeby Alek nie wstrzymywał produkcji, raz ją nawet do niego zabrali.
Maria i Mesia były trzymane od zeszłego roku i każda miała dwuletnią córeczkę.
Kobiety nie miały okularów, dlatego też za dnia twarze przykrywały szmatami.
Bena spieszyła się bardzo, o ile nie było bardzo silnej potrzeby, nie robili przystanków.
Był wieczór, dopływali już do zaparkowanej łodzi gdy Robertowi zapikał alarm
  • Bena, płyną do mnie, zobaczę czy ich zwolnię
  • Płyną w nocy ?
  • No widać śpieszy im się, lepiej dla mnie.
  • My się przesiadamy i zostawiamy Kajaki na brzegu
  • Zostawcie też jakąś część ubrania.
  • Karol, już czas
  • Dobra, idziemy.
Robert ułożył sobie karabin, w wolnym czasie z przyniesionych desek zbudował wygodne stanowisko do strzelania na leżąco.
Wiał silny wiatr i żaglówka halsowała. Na pokładzie było trzech, sternik stał na rufie a dwójka pilnowała żagli.
Miał jeszcze kilka minut zanim ich zobaczy, zaznaczył ich w systemie jako cele.
Celowniki zaznaczyły wyraźnie głowy.
Wiedział, że karabin mu pomoże.
Postanowił potraktować to jak grę, wielokrotnie grał w gry, gdzie trzeba było strzelać.
Nigdy wcześniej nie strzelał do prawdziwego człowieka.
Łódka pojawiła się zza zakrętu, szła prawym halsem, także żagle zasłaniały mu załogę.
Sternik zrobił zwrot i teraz było ich widać jak na dłoni.
Ustawił cel na sternika, strzelił.
Bandyta spadł do wody, łódka zaczęła odpadać i przechylać się a siedzący rzucili się do tyłu.
Zdjął drugiego, potem trzeciego.
Żaglówka prawie się przewracała, gdy ktoś ją opanował.
Wszyscy wyszli na pokład a łódka płynęła z wiatrem.
Robert strzelał jeszcze dwa razy, równie skutecznie.
Panika była straszna ale powoli wychodzili mu z zasięgu.
  • Pięciu mniej
  • Dobry jesteś – odezwała się Bena.
  • To nie ja, to systemy.
  • Uciekaj stamtąd, bo na pewno się domyślą skąd strzelałeś.
  • Już jestem spakowany i opuszczam te starodawne miejsce.
Robert zamierzał pójść w kierunku Góry Kalwarii, namiot zostawiał, śpiwór schował wcześniej a teraz zdjął siatki maskujące i zostawił we wcześniej przygotowanej skrytce między drzewem a ścianą zamku głęboko w krzakach.
  • Wylądowali kilometr nad tobą
  • Widzę, już odszedłem od zamku, będą się bali podejść to da mi trochę czasu.
  • Czterech idzie w kierunku zamku trzech zostało przy łódce.
  • Dam radę.
Bandyci doszli do zamku, widać było, że ostrożnie przeszukali teren i wrócili do obozu.
Znaleziony namiot upewnił ich, że dobrze myśleli.
Dwie godziny zajęło im zanim wrócili na łódkę a tam przy ognisku długo się naradzali.
Robert cały czas szedł.
A bandyci po kilku godzinach wsiedli do łódki i zaczęli płynąć.
Na pokładzie był teraz tylko jeden, nie stał, siedział nisko z pochyloną głową, ktoś z kabiny pilnował szotów.
Gdy Robert doszedł do znalezionego wcześniej domu z ogrzewaniem, bandyci mijali zawalony most Siekierkowski.
Bena z grupą była już prawie na miejscu. Kaśka z Miśkiem czekali na brzegu z zapasem jedzenia i ubrań.
Karol siedział na starym kiosku na Placu na Rozdrożu patrząc w stronę Wisły.
  • Jeszcze kilka minut – powiedziała przez radio Ania
  • Nie mogę się doczekać.
  • Nie jest źle, widać, że się rozglądają
  • Widzę ich.
  • Może stań, bo oni cię chyba nie widzą
  • Dobra zobaczyli kajaki i coś sobie pokazują, uciekaj, tylko zostawiaj ślady.
  • Śladów to ja już dawno narobiłem.
  • Dobili i siedzą w łódce.
  • Niech siedzą, będę miał więcej czasu
  • Jeden wyszedł i się rozgląda, znalazł ślady w dobrym kierunku, wrócił do nich, wyłażą.
  • Przeszedłem koło pomnika Chopina, śmieszne, że tak się nazywa, tam jest pierwsza pułapka, zawróciłem koło Belwederu, tam jest druga pułapka i idę w kierunku budynków przy Flory, tam jest trzecia pułapka a Drewniak siedzi na dachu i pilnuje.
  • Widzę, Przy łódce zostało dwóch pięciu idzie za tobą.
  • Gdzie piszczaki ?
  • Jedna grupa siedzi w łazienkach a druga była w parku przy bagateli zaraz koło ciebie, także uważaj.
Kolo przestał się odzywać.
Ania widziała jak znika w budynku.
Bandyci tymczasem szli gęsiego, pierwsza pułapka nie zadziałała, znaleźli ją, na chwilę zatrzymali się na naradę i poszli dalej.
Tę koło Belwederu też znaleźli.
  • Chyba wszystko w waszych rękach – powiedziała Ania
  • Trudno.
Trzecia pułapka była założona inaczej, nie było linki potykacza tylko uruchamiał ją nacisk na jedną z połamanych płyt chodnikowych.
Wraki samochodów zastawiały inne przejścia.
Pierwszy wdepnął.
Karol trochę się przestraszył, nie spodziewał się aż takiego hałasu.
Zginęło dwóch bandytów a pozostali trzej skulili się przy ziemi.
Piszczaki przybiegły prawie natychmiast.
Gruby zaczął do nich strzelać z shotguna, co tylko spowodowało, że stado z parku wiedziało wyraźnie w którym kierunku biec.
Po kilku minutach po bandytach zostały tylko krwawe plamy na ziemi.
  • To jeszcze Ci z łódki
  • Jakby co ci co zostali w obozie się uaktywnili
  • Co robią, chyba się spakowali i idą na zachód.
  • Dobrze, czterech problemów mniej.
  • A co z tymi w łódce ?
  • Przywiązują ją i jeden niesie dzidę, chyba idą sprawdzić co z grupą.
  • No to zaczekamy.
Bandyci wyszli Karolowi i Drewniakowi prosto pod lufy.
Dwa ciche strzały i było po wszystkim.
  • Co robimy z łódką ?
  • Jak Robert wróci to ją przejmie bo podobno umie.
  • A my co ?
  • Nie wiem, na razie chyba siedźcie w Warszawie, Robert śpi i nie mogłam go dobudzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz