Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

niedziela, 16 sierpnia 2015

37. Jesień w trasie


Robert dopiero po tygodniu znalazł czas na uruchomienie pozostałych paneli słonecznych.
Systemy produkowały wodór na potrzeby systemu, panele w nadmiarze wystarczały do zasilania bazy, ale wiedział, że przyjdzie zima i panele będą zasypane i dużo mniej efektywne.
Znalazł możliwość wysunięcia ich na masztach w górę, na wysokość kilku metrów.
Najciekawszym z jego punktu widzenia znaleziskiem była możliwość produkowania butów dokładnie na wymiar.
System wymagał dostarczenia skóry, materiału na podszewkę i gumy na podeszwy a następnie sam wycinał, zszywał i sklejał dostosowane do konkretnych stóp solidne i wysokie buty umieszczając w nich przy okazji zestaw czujników.
Robert miał nareszcie wygodne buty, brakowało mu tego od jakiegoś czasu.
Część podszewki, tam gdzie buty powinny być sztywne zaprojektował z Koradonu-B, na bardziej miękkie fragmenty dobrze wyprawiona skóra z królika była całkiem dobra.
System pozwalał na projektowanie i Arek podpowiedział mu konstrukcję podeszwy taką aby można było chodzić ciszej niż zwykle.
W sprzęcie wyjściowym Robert odkrył maski regulujące dopływ świeżego powietrza i blokujące trujące opary.
Wracali kurierzy, najpierw Tonek, który opowiadał o małej społeczności rolniczej uprawiającej warzywa a kilka dni później Maciek i Tola, którzy przynieśli informacje o ogromnych dyniach i jeżach, które je jedzą ale najciekawsze było to co usłyszeli od ludzi.
Podobno gdzieś w górach na południowym wschodzie, żyli ludzie, którzy poruszali się na wielbłądach.
Problemem dla Domu, czyli osady Andrzeja, Ani i Siwego był brak transportu.
Kacper chciał budować dużą wiatę na zimę, ale transport materiałów przekraczał ich możliwości.
Robert zadecydował, że pojadą na wycieczkę transporterem i zostawią jednego quada Kacprowi.
Zapakował przenośny zestaw do produkcji wodoru, zapasowy zbiornik.
Quad miał swoje miejsce na tyle transportera a transporter był pływający.
Zapakowali też zestaw części umożliwiający przerobienie quada na skuter śnieżny.
Najprościej było po prostu płynąć trasą, którą wcześniej pokonała Mika, drogi były zbyt zarośnięte.
Ale Robert chciał zabrać po drodze bele Koradonu.
Przygotował zestawy kasków dla wszystkich w Domu, jednego dnia zarządzili masowe wierzenie i ważenie.
Przy okazji wyszło, że mają dwóch Karolów, jeden zarządzał strażnikami w Osadzie a drugim był Karol z Wilsona.
Problem prawie się natychmiast rozwiązał, bo Bena w czasie szkolenia mówiła na Karola Kako i już się przyjęło.
Przygotował też przenośne centrum konferencyjne dla Domu, lekcje, które już prowadził Andrzej z Siwym, będzie można prowadzić wygodniej a i Łukasz będzie mógł łatwiej przekazać swoją wiedzę.
Strasznie lało i jeżeli powrót miał im się udać.
Arkowi bardzo spodobała się baza i wspólnie z Tonkiem uczyli się tajników technologii.
Dostali zadanie opróżnienia zestawu chłodni, odzyskania pudełek, umycia ich w zmywarkach a resztki starego pożywienia mieli zakopać.
Było tego naprawdę dużo, Karol przydzielił im trzech strażników i mieli użyć łazika.
Maciek i Tola byli parą i chcieli jechać z nimi.
Wyruszyli.
Droga nie była łatwa, raz musieli wyciągarką wyrywać transporter z błota a wielokrotnie trzeba było ścinać drzewa na drodze.
W końcu dojechali do tira z materiałem.
Przeniesienie dwóch bel materiału na transporter zabrało im cały dzień.
Stwierdzili, że spróbują przepłynąć przez Wisłę, jednak mimo że Tola prawie trzy godziny szukała odpowiedniego zjazdu, nic takiego nie znaleźli.
W końcu przejechali mostem w niektórych miejscach spychając samochody, w innych zaś używając dźwigu przestawiali je na bok.
W końcu dojechali na miejsce.
Radość była widoczna.
Maciek, trochę nerwowo reagował na obecność Sary, nikt z nich nie widział wcześniej tak dużego psa, ale on czuł się wyjątkowo niepewnie i na początku nie był pewien czy wyjść z transportera.
Kacper już od tygodnia trenował jeżdżenie na quadzie w programie szkoleniowym.
Widać było jego zapał, gdy w końcu dosiadł prawdziwą maszynę.
Rozstawili sprzęt.
Następnego dnia Robert konfigurował kaski dla każdego z obecnych.
Uruchomili pierwszą trójwymiarową konferencję w Domu.
Robert zauważył zmiany, prądu nie brakowało.
Kacper przyciągnął zestawy paneli ze świateł przy drodze a inni pomogli mu uruchomić zestaw akumulatorów.
Uruchomili CB, ale przy użyciu komunikatorów nie miało one właściwie żadnego zastosowania.
Kilka dni spędzili na rozmowach i opowiadaniu rzeczy, które były mniej ważne, żeby mówić o nich przez radio.
Nagle ziemia się zatrzęsła.
Wszyscy zgodnie ze szkoleniem padli na ziemię.
  • Warszawa ? - zapytał Andrzej
  • Zaczekajmy, zobaczymy skąd przyjdzie wiatr.
Wiatr zaszalał nad nimi łamiąc drzewa, ale poza tym nie było większych efektów.
Robert sprawdził poziom promieniowania, przekraczało normy ale nie było to dramatyczne.
Stracili wszystkie tutejsze Drony, ale dwa zapasowe mieli w transporterze.
  • Zaczekajmy w domu kilka minut i zobaczymy co dalej.
  • Skąd wiał wiatr przed wybuchem ?
  • Z zachodu.
  • Czyli nie powinno nam nic grozić.
Po kilkunastu minutach nic się nie działo.
Robert wystartował jednego z zapasowych dronów aby uruchomić komunikację z Osadą i Bazą.
Zgłosił się Arek.
  • Wszystko w porządku ? Skanery pokazały wybuch nad Warszawą.
  • Wszystko ok, straciliśmy tylko kilka dronów, ludzie cali
  • To może wyślę wam stacjonarnego ?
  • Poprosimy.
Za chwilę zamigał komunikator od Łukasza.
Ustalili, że kilka dni tu zostaną, trochę pomogą a potem wrócą do bazy.
  • Nie chcesz w drodze powrotnej przeszukać Szczytna ? - Zapytała Mika
  • Zostawmy sobie coś na później, jeszcze dobrze nie zwiedziłem naszej bazy, a systemy mówią o dalszym zestawie pomieszczeń, które tylko kazałem odświeżyć ale jeszcze nie wiem co tam jest ani do czego służyły, to co zwiedziliśmy i gdzie mieszkamy to Blok C a są jeszcze bloki A,B,D i E oraz placówki P1 do P12.
Pomogli Kacprowi przewozić belki i przy pomocy dźwigu w transporterze postawili dużą wiatę.
  • Ze ścianami dam sobie radę, cegły i cement przywiozę quadem.
  • Znaczy jesteśmy Ci już niepotrzebni ? - zażartował Robert
  • Nie wygłupiaj się, chodzi o to, że nie muszę zajmować wam czasu
  • Wiem, żartowałem.
Na drogę powrotną Andrzej zapakował im kilkanaście słoików miodu a Ania dołożyła dużo suszonej kiełbasy z dzika.
Powrót zajął im nie całe dwa dni, dla przeżylców było to niesamowicie szybko.
Teraz było prościej, droga była przetarta.
Na miejscu okazało się, że chłopcy sprawnie poradzili sobie ze starym pożywieniem i teraz wspólnie ze strażnikami bawili się w szkolenia w labie.
  • Dobra, koniec zabawy – ogłosiła Mika, musimy porobić zapasy mięsa na zimę
  • Będziemy do czegoś potrzebni ?
  • Nie, możecie trenować dalej, damy sobie radę – Powiedział Maciek – Z tego co wiem Robert ma robotę w bazie, ale my możemy pójść na duże polowanie.
W osadzie już kończyli wędzić zapasy mięsa, a Zosia zgodnie ze zdalnymi instrukcjami Ani próbowała robić kiełbasę.
Bez maszynki do mięsa nie wychodziło, także wysłała obrazek ręcznej maszynki od Ani do wszystkich strażników i poprosiła o przeszukanie chałup w okolicy.
Następnego dnia przynieśli jej cztery i Aleks, który już wyciągnął łódki na brzeg zajął się montowaniem z nich jednej ale za to działającej.
Robota wrzała.
Po kilku dniach spadł śnieg.
Okazało się, że będzie lepiej niż się Robert spodziewał, panele miały system rozmrażania i w ten sposób pozbywały się śniegu.
Robert analizował dane.
Chciał zacząć od informacji o przejściach do pozostałych bloków, których nie było widać, ale skończyło się na czytaniu starych danych.
  • Wiesz, że oni wiedzieli o zarazie wcześniej ?
  • Oni kto ?
  • Wojsko. Ale nie widzieli w tym zagrożenia. Mieli nawet szczepionkę ale nie przewidzieli, że wirus się tak uaktywni.
  • Długo wiedzieli ?
  • Wirus pojawił się na rok przed katastrofą, podejrzewali, że to jedna z nieudanych prób ataku jaki zaplanowała Korea.
  • Jakieś wnioski ?
  • Mogli temu wszystkiemu zapobiec
  • Mogli tego nie zaczynać
  • Właściwie masz rację.
  • A jak te inne bloki ?
  • Jeszcze nie wiem, nie zacząłem.
  • A ja uruchomiłam monitoring w bazie, tak to było nazwane.
  • To znaczy ?
  • Działają naziemne kamery, kilka z nich musiałam wyczyścić a jedną odkopać.
    Chcę jeszcze pozwiedzać budynki, jest co robić.
  • Super
Robert skupił się na planowanych czynnościach.
Byli w Bloku C, wchodziło na to, że Blok A zawiera składy żywności długoterminowej, zbiorniki wody i chemię potrzebną na przygotowanie leków.
Blok B był składem części zamiennych, znajdowała się tam siłownia i zbiorniki wodoru.
Blok D zajmowały koszary, duże sale treningowe, strzelnice
labirynty do tworzenia scenariuszy walk.
Ten fragment był najciekawszy, trzeba będzie to obejrzeć.
W placówkach były po kolei warsztaty elektroniczne, warsztaty mechaniczne, urządzenia wytwarzające drony i ich części.
Od P4 do P7 oznaczono składy amunicji.
P8 było zapasową siłownią, potem była zapasowa fabryka wodoru i zbiorniki.
P10 i P11 Było zestawem stanowisk do sterowania dronami bojowymi a P12 kwaterą dowódcy placówki.
Większość placówek nie była uruchomiona a przechodziło się do nich z rozdzielni na niższym poziomie, żeby tam dojść trzeba było zjechać windą, na którą nie zwrócili uwagi.
Robert stwierdził, że powinien obejrzeć sterownię dronów, koszary a głównie te strzelnice i symulatory a na końcu kwaterę dowódcy.
Według planów do koszarów dołączony był ogromny parking, ale cały Blog D był wyłączony i nie mógł uzyskać podglądu.
Trzeba było się ruszyć.
Drzwi od windy były ścianą kończącą korytarz, widać je było w okularach i za ich pomocą można było uzyskać do nich dostęp.
Zjechał na dół.
Sala rozdzielała się na kilka korytarzy, było tu też stanowisko dla strażnika.
Obok stało kilka wózków typu Hornyway.
Robert wsiadł na jeden z nich i pojechał korytarzem prowadzącym do koszar.
Włączył zasilanie całego bloku.
Kontrolka poboru prądu pokazała, że z włączonym Blokiem D zaczęli zużywać więcej paliwa niż produkować ale po chwili spadła do poziomu zero widocznie proces rozruchu zabierał więcej energii.
  • Później powyłączam ogrzewanie tam gdzie go nie potrzeba i będziemy na plusie – pomyślał Robert.
Pomieszczenia mieszkalne zawierały zestaw kojek na ścianach, rodzaj kuchni i zestawu łazienek na środku.
Nic ciekawego.
Było takich sześć.
Robert wychodząc z każdego z nich wyłączał ich zasilanie.
Przeszedł na parking – pusty z wyjątkiem dwóch quadów pod jedną ze ścian.
Widać było, że baza była gotowa na przyjęcie ludzi ale nikt nie przyjechał.
Robert zlecił przegląd i tankowanie.
Symulatory szkoleniowe wyglądały rewelacyjnie, całe sale przygotowane były do wyświetlania świata budowania i realizowania najrozmaitszych scenariuszy.
Na stojakach stała broń wyglądająca jak prawdziwa ale był to zestaw elektroniczny dla szkolących się.
Do labiryntu nie wchodził, ale obiecał sobie, że przygotuje w nim zestaw szkoleniowy z przeszukiwania budynków.
Strzelnice były świetne, można było strzelać zarówno sprzętem treningowym jak i prawdziwym.
Robert ustawił tu temperaturę otoczenia z poleceniem suszenia powietrza aby mechanizmy zużywały jak najmniej energii.
Wrócił do korytarza i pojechał tym razem w stronę kwatery dowódcy.
Korytarz kończył się na śluzie.
Widać kwatera miała oddzielny obieg powietrza.
Robert wszedł i zaczął podziwiać.
W saloniku było wygodne stanowisko sterowania i obserwacji, mogło tam naraz siedzieć koło dziesięciu osób.
Były cztery sypialnie, duże jak na ich obecne standardy a istnienie okien było zasymulowane światłem.
Każda z nich miała łazienkę, w dwóch z nich poza prysznicem była ogromna wanna.
Robert sprawdził czy systemy są gotowe do użycia, a że nie były
to wystartował program dostarczania wody i sprawdzania infrastruktury.
Kuchnia wyglądała ładniej niż w ich Bloku C.
Szafy, szuflady i półki były puste.
Połączył się z Miką.
  • Mika, przeprowadzamy się
  • Z twojego tonu wnioskuję, że coś fajnego znalazłeś
  • Zobacz
Przekazał jej obraz wanny a potem łóżka.
  • No nieźle
  • Znalazłaś coś ?
  • Nic ciekawego, zaraz wracam, spotkajmy się w sterowni.
  • Dobra, zaraz tam wrócę i potem oprowadzę cię po naszym nowym królestwie.
W ścianie saloniku były drzwi, Robert wszedł, dalej była śluza a za nią winda.
  • Ciekawe gdzie dojadę, bo tego nie ma na planie – pomyślał.
Po chwili drzwi się otworzyły wysiadł, nacisnął przycisk i odsunął się kawałek ściany.
Stał na wprost ich sterowni.
Arek siedzący na fotelu aż podskoczył z wrażenia.
  • Siedzę sobie spokojnie a ty wychodzisz ze ściany, nie strasz.
  • Nie wiedziałem gdzie wyjdę, jakbym wiedział bym Cię uprzedził.
Robert zablokował w systemach tę ściankę, tak aby dostęp do widny był zawsze otwarty.
Wróciła Mika.
  • Tu nie było tych drzwi
  • Nie było, pokażę ci nasze nowe królestwo, Arek chodź, może sobie sypialnię zmienisz
  • A pójdę, zawsze coś nowego.
Zawołali resztę.
Obejrzeli sobie wszyscy, były cztery sypialnie ale chłopcy zdecydowali się zostać na górze.
Tola z Maćkiem zajęli drugą, czyli mieli dwie gościnne.
Chwilę się cieszyli a potem się rozeszli.
Maciek z Tolą przeszli szkolenia z maszyn do produkcji ubrań i właśnie projektowali namioty z Koradonu-B na zimę będą dobre.
Tola wymyśliła, że mają być modułowe, tak, żeby z wielu można było zbudować rodzaj miasteczka i rozgryzali różne propozycje, które podsuwał im komputer.
Arek z Tonkiem przechodzili kolejne szkolenia tym razem strzeleckie po tym jak Robert pokazał im duże sale i symulatory w bloku D.
On z Miką poszli obejrzeć stanowiska dronów.
Tak jak wcześniej, pierw przeszli szkolenie.
Stanowiska były niesamowite.
Człowiek siadał w głębokim fotelu, zakładał specjalny kask i słuchawki i miał wrażenie jakby to on był dronem.
Po godzinie prób na symulatorach wystartowali prawdziwe.
Drony były bardzo szybkie, po pół godzinie oglądali zniszczoną Warszawę.
Rakieta musiała uderzyć w miejsce, gdzie kiedyś był budynek sejmu.
Las, który teraz pokrywał miasto, dopalał się.
Wiał zachodni wiatr, także ogień nie roznosił się zbytnio poza miasto.
Jedyna dobra rzecz w tym wszystkim, to to, że nie było tam ludzi a piszczaki raczej nie przeżyły.
Polecieli dalej, żeby określić granice pożarów i skażenie.
Zaznaczyli na mapie obszary na które nikt nie powinien wchodzić.
Latanie sprawiało prawdziwą radość ale zaczynało robić się ciemno i stwierdzili, że jak na pierwszy raz to wystarczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz