Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

sobota, 8 sierpnia 2015

28. Na Mazury


Rano przy śniadaniu rozmawiali jeszcze długo o wspólnej wiedzy.
Mika, rozmawiała z Andrzejem na temat wiedzy zielarskiej i obiecała, że skontaktuje go z ich zielarką i lekarką Tonią, żeby razem zebrali to co wiedzą.
Robert powiedział, że postara się coś wymyślić, aby lekcje prowadzone na Mazurach mogłyby być przekazywane do Domu w formie telekonferencji.
Zapakowali się.
Plan był taki, żeby zabrać rowery, można było na nie więcej wrzucić.
Wanda pod kierunkiem Kacpra uszyła wcześniej sakwy z plecaków wojskowych
Robert chciał zwiedzić Płońsk ze szczególnym naciskiem na komendę policji i jednostkę wojskową w Przasnyszu a już na miejscu zdecydowanie chciał przeszukać poligon w Orzyszu.
Po za tym tereny dawniej zaludnione dawały szansę na znalezienie ciekawych artefaktów.
Zabrał pięć komunikatorów i dwie pary okularów, mieli ich wystarczająco.
Mini drony służyły im ostatnio za przekaźniki, także krótkofalówki satelitarne nie były praktycznie używane i Robert mógł jedną z nich przekazać do bazy na Mazury.
Kacper wysłał D1, żeby ten zrzucił mini drona nad poligonem w Orzyszu z poleceniem wykonania dokładnych zdjęć i próby wyszukania ukrytych konstrukcji.
Mika całkiem sprawnie jeździła na rowerze, próby z wypchanymi sianem oponami dały rezultat.
Teraz gdy mieli koła wypełnione pianką komfort był całkiem inny.
Wisłę chcieli pokonać w Płocku, Robert z Kaśką przeszli tym mostem, jak się okazało, rok wcześniej Mika też tamtędy szła.
Jadąc drogą zatrzymywali się przy resztach ciężarówek i furgonetek wyglądających na solidniejsze.
Przeszukiwali zawartość i ciekawsze znaleziska zaznaczali na mapie.
Transport mebli w jednej z nich oznaczyli jako proste źródło paliwa.
W pewnym momencie natrafili na transporter wojskowy i jemu Robert poświęcił trochę więcej czasu.
Poza kilkunastoma sztukami amunicji znalazł działający celownik do okularów i lornetkę, którą po chwili bawiła się Mika.
Był też całkiem fajny plecak ale pozostawione w nim kiedyś racje żywnościowe żyły własnym życiem i do niczego się nie nadawał.
Gdy zatrzymali się przy którymś z kolejnych TIR-ów, Robertowi już się nie chciało, ale otworzył łomem zabezpieczenia i wszedł do środka.
  • Bonanza ! - powiedział.
  • Co masz na myśli
  • Znaleźliśmy żyłę złota
  • To jakieś bele materiału
  • Koradon, zbawienie wędkarzy i turystów a w drugiej belce koradon-B
  • A konkretniej
  • Ten materiał jest bardzo cienki, niepalny, hydrofobiczny, ma dwie strony, czarną i srebrną a przy różnicy temperatury puchnie a ten drugi zielono srebrny – sztywnieje.
  • Co to właściwie oznacza ? Bo z całego zdania zrozumiałam, że puchnie i sztywnieje.
Robert mało się nie zakrztusił, ale powstrzymał się od komentarza.
  • Znaczy, że możemy wyrzucić nasze ciężkie śpiwory, zobaczysz dziś na postoju zrobię nam nowe.
Wyciął z beli dwa kawałki po trzy metry jak mówił na śpiwory i jeszcze ze dwadzieścia na potem i ze dwadzieścia z drugiej, zielonej belki
Materiał był bardzo lekki i pakował się znakomicie.
Kawałek trzy metry na dwa metry mieścił się w małej ładownicy.
Reszta weszła do opróżnionego worka po śpiworze.
  • Szkoda, że nie mam nożyczek, ale właściwie jakieś powinniśmy znaleźć w którejś z apteczek.
Jechali dalej a Robert sprawdzał samochód po samochodzie, w końcu znalazł nożyczki.
Wieczorem, gdy rozpalili ognisko, Robert wyciągnął materiał na śpiwór.
Podgrzewał krawędź srebrnej strony nad płomieniem rozpalonej w tym celu kuchenki.
Srebrna warstwa topiła się i Robert przyciskał dwa kawałki materiału do siebie używając stopionej części jak kleju.
Po kilku minutach miał worek, zrobił cięcie kilkanaście centymetrów od jednego z końców, tak, że uzyskał rodzaj kaptura.
Całość przypominała śpiwór, ale wyglądała strasznie cieniutko.
Wejdź do środka, zaraz sama zobaczysz.
Mika weszła do przygotowanego worka i co ją całkowicie zaskoczyło, materiał zaczął puchnąć.
Mimo, że Robert to powiedział, nie za bardzo sobie to wyobrażała.
Już po chwili było jej wygodnie, nie czuła ziemi a otaczał ją rodzaj ciepłej kołderki.
  • Fajne, jak to się składa – wyszła z worka.
  • Przerzuć na drugą stronę, temperatura się wyrówna i znowu będzie cienki.
Śpiworek znowu zajmował bardzo mało miejsca.
Tymczasem Robert zrobił już drugi taki worek.
  • Ten jest dla ciebie, możesz wyrzucić śpiwór.
  • A co zrobisz zresztą materiału ?
  • Jeszcze nie wiem, na pewno chciałem sobie zrobić kamizelkę a może i skarpety.
  • Dziś się ciepło wyśpimy
Woda się zagotowała, napili się herbary i podczas gdy Robert piekł mięso z upolowanego królika, Mika patrzyła w gwiazdy.
  • Stawiać namiot ? - Zapytała
  • Sprawdzałem teren, jest bezpiecznie, a padać raczej nie będzie, połóżmy śpiwory na płachcie z koradonu, najwyżej się nią przykryjemy.
  • Też miło, można popatrzeć w gwiazdy.
Zjedli.
Robert umył ręce pobrudzone tłuszczem,
  • Chodź do mnie – powiedziała.
  • Już zaraz się kładę
  • Chodź przytul się
  • Zimno ci ?
  • Ciepło, ale chodź, przecież widzę, że komunikacja nie była jedynym powodem tego, że ze mną pojechałeś, ja też cie chcę, chodź.
Robert nie zadawał więcej pytań.
Noc była cudowna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz