Początek książki

Początek książki jest tu:
http://czarny-od-zera.blogspot.com/2015/06/szpital.html

Kolejne posty z treścią mają numerki w tytułach

środa, 19 sierpnia 2015

40. Kurs polowania ***



Postanowiła iść do Płocka.
Znalazła tam gniazda piszczaków i uważała, że częścią jej szkolenia powinno być zachowanie się, gdy w okolicy są te stworzenia.
Po drodze tropili króliki.
Gdy nie potrzebowali jedzenia, Anik używał tępo zakończonych strzał.
Chodziło o to, by zwierzęciu nie zrobić krzywdy a przy okazji sprawdzić postępy i zbudować element szkolenia.
Nagrywali na dwa kaski a Anik w bazie składał z zebranego materiału środowisko szkoleniowe i poszczególne ćwiczenia.
Bena pokazywała jak podejść zwierzę, jak je zlokalizować na skanerach.
Zwracała dużą uwagę na zwyczaje i standardowe zachowania się zwierząt.
Skanery nie mogły zgadnąć tego, że stado saren spłoszy się czując ich zapach i zacznie uciekać w grupie.
Pokazała kiedy łoś może zaatakować człowieka i jak tego uniknąć.
Pokazała jak rozpoznać tropy bez użycia modułu tropiciel i jak ocenić czas, kiedy zwierzę tędy ostatnio przechodziło.
Nagrali szkolenie o polowaniu na dziki z drzewa.
Bena pokazała jak rozsypać żołędzie, żeby same podeszły pod cel.
Jeszcze przed wyprawą zebrała kilka małych szklanych buteleczek w które pracowicie wrzucała drobne monety zabrane od Kacpra.
Kacper prosił wszystkich o zbieranie monet ale te najmniejsze nie były mu do niczego przydatne przy jego nowej kuszy.
Buteleczkę przyczepiało się do grotu strzały za pomocą roztopionego plastiku.
W momencie rozbicia się na kawałku muru buteleczka tłukła się a monety rozsypywały się robiąc hałas.
Wykorzystywała ten pomysł wielokrotnie jak jeszcze przemieszczali się po Warszawie, żeby odciągnąć piszczaki.
Gdy doszli do mostu, okazało się, że fala wywołana bombami, pierw z północy a później z południa bardzo naruszyła konstrukcję.
Na obrazie z drona nie było tego widać,  tam gdzie kiedyś nawierzchnia zapadła się pod wodę pod spodem nie było już nic.
Musiało to się stać po przejeździe transportera, bo z tego co wiedziała transporterem nie mieli problemu z przejazdem.
Widać przejazd był ostatnią rzeczą, którą wytrzymał most.
Jakimś cudem wytrzymała jedna z barierek i tylko ona, a właściwie jej poręcz łączyła przęsła mostu.
Dalej cała konstrukcja trzeszczała.
Bena zaraportowała stan do bazy i ustalili, że dopóki się da, spróbują przeciągnąć długą linę, aby na przyszłość dało się jakoś przejść.
Bena nie miała takiej liny, także sprawę budowy przeprawy dla innych, trzeba będzie przełożyć na później.
W zimę rzeka będzie skuta lodem, powinno być prościej.
Z drugiej strony zimy były teraz bardzo srogie.
Już padał śnieg mimo, że dopiero zaczął się listopad a w styczniu i lutym było na tyle zimno, że nie dawało się oddychać.
Znaleziony termometr na chopina pokazywał w dzień poniżej czterdziestu stopni mrozu a nocą dochodziło nie raz do minus sześćdziesięciu.
Bena liczyła na to, że śpiworki z koradonu zdecydowanie zmienią ich sposób podróżowania zimą.
Koradon nazywali potocznie puchniakiem a koradon-B sztywniakiem.
Namiot, który zbudowała miał podłogę z puchniaka, z miejscem na kuchenkę ze sztywniaka na środku, ściany ze sztywniaka sklejonego z puchniakiem dla izolacji a na dachu zamykany kominek, który usztywniał się całkowicie, gdy w środku uruchamiała kuchenkę.
Testowała go kilka dni, musiała być pewna, że namiot nie zapali się od działającej kuchenki.
Po drodze zbierali na wszelki wypadek paliwo z napotkanych samochodów.
W końcu doszli do Płocka.
Piszczaki żyły dalej, na blokowiskach oni zatrzymali się w domku, w którym wcześniej zatrzymał się Robert z Kaśką.
Dziś tu przenocują a jutro dotrą na tereny okupowane przez piszczaki i zastanowią się jak przygotować tę część szkolenia.
Wieczorem długo składali zebrany materiał.
Potem zjedli i położyli się spać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz