Bena była bardzo
zadowolona z nowego kasku.
Przywykła już do
używania gogli, ale kask umożliwiał dużo więcej.
Wbudowane mikrofony
potrafiły na rozkaz wyciszyć lub wzmocnić pewne dźwięki.
Doszły skanery
dźwiękowe ultradźwiękowe a nowe drony poza analizowaniem zmian ciepła i ruchu
potrafiły również analizować kształt.
Efektem było dużo
więcej wykrywanych zwierząt, kształtów i struktur i kompletnie inny wygląd mapy
okolicy.
Gdy zwiedzała
budynek, jego trójwymiarowy obraz wraz z dodawanymi notatkami rysował się jako
mapa.
Jeżeli przeszła
wcześniej przez jakieś pomieszczenie, mogła zdalnie widzieć układ przedmiotów i
mebli.
Na początku
sprawiało to trudność, zbyt duża ilość informacji z sensorów zasypywała jej
naturalne postrzeganie świata.
Po przejściu
szkolenia zaczęło się robić coraz ciekawiej, nauczyła się tworzyć odpowiednie
do sytuacji filtry.
Podobał jej się
wbudowany rejestrator.
Mogła przekazać
wszystkie wrażenia osobom, których tam nie było, tak jakby budowała wirtualny
świat.
Samo szkolenie
zainspirowało ją do tego aby zapytać Roberta o to, jak się takie szkolenia
tworzy.
Robert przekazał jej
odpowiednie szkolenie o budowaniu szkoleń i poprosił jednego z kurierów, Arka,
aby ten jej w tym pomógł.
Razem uczyli się jak
takie szkolenia robić, mimo, że każde było gdzie indziej.
Fryko nie
potrzebował już mentora, mógł zastąpić Benę w zarządzaniu polowaniem, także
Bena miała dużo więcej czasu dla siebie.
Na próbę Bena
przygotowała szkolenie z rozpalania ognia, niby prościutka czynność, którą
potrafi każde dziecko, ale jej szkolenie pokazywało jak radzić sobie w
lesie, w nocy, gdy wszystko jest mokre.
Uczeń wchodził w
sytuację i miał wrażenie poruszania się w tym lesie, głos Beny i znaczki na
obrazie pokazywały które gałązki zrywać i pomagały je odpowiednio układać.
System miał pewne
ograniczenia, jedno ćwiczenie miało swój zamknięty teren, jak się okazało w
rozmowie z Arkiem, dokładnie taki sam jak rozmiar dużego wirtualnego labu w
bazie.
Bazowe labirynty
pozwalały na budowanie struktur analogicznych do znajdowanych w terenie.
Poprosiła Anię, aby
ta wskazała dziecko, które mogłoby przejść na próbę tego typu szkolenie.
Wybór padł na Anika,
jej syna.
Anik miał dziesięć
lat i powoli zaczął być wdrażany do pomocy przy polowaniach na miarę jego
możliwości.
Czytać i pisać już
umiał.
Praca z Anikiem
okazała się sukcesem, zwracał uwagę na elementy, których nie zrozumiał i Bena
je poprawiała.
Po tygodniu, gdy
szkolenie było gotowe przedstawili je radzie złożonej z Ani, Siwego, Andrzeja,
Łukasza, Karola, Aliny i Roberta.
Najbardziej
zafascynowany był Robert, bo nauczył się kilku rzeczy w temacie, który miał
wrażenie znał doskonale.
Bena postanowiła, że
zrobi szkolenie ze skradania się i polowania.
Ponieważ w bazie był
dodatkowy quad przeznaczony dla domu, postanowiła ruszyć pieszo aby przy okazji
zbierać materiał a wracać quadem.
Zabrała Anika.
Czuła się bardzo
odpowiedzialna za dziecko, wróciły wspomnienia z nauki Fryka.
Przed wyjściem,
przygotowała namiot z koradonu-B, który można było zawiesić na drzewie.
Inspiracją był
namiot Miki, na pewnej wysokości nic im nie groziło a nowe śpiworki zapewniały
ciepło.
Pomogła Anikowi
skompletować odpowiedni sprzęt.
Anik umiał całkiem
dobrze strzelać z łuku i operować dzidą.
Jeszcze na Chopina
dzieci bawiły się w grę, która pomagała w nauce.
Nie wiadomo dlaczego
nazywało się to "Przygarnij Kropka" a polegało na tym, że wieszali
szmacianą piłkę na sznurku przy kawałku deski, jedno z dzieci przygarniało
kropka w sposób chaotyczny ciągając za
drugi koniec sznurka a reszta celowała z łuków.
Na koniec sprawdzali
czyje strzały są najbliżej namalowanego węglem znaku.
Największym
wyzwaniem było granie w nocy, przy świetle ogniska.
Anik był jednym z
najlepszych zarówno w konkurencji łuczniczej jak i celowaniu dzidą.
Bena sprawdziła jego
sprzęt i poprosiła Kacpra o przygotowanie mu bardziej dorosłego łuku na bazie
odpowiednio ukształtowanych plastikowych rurek.
Przy okazji Kacper
przygotował szkolenie z budowy łuku i przygotowania strzał.
Właściwie wszystkich
opętał szał przygotowywania szkoleń.
Czas po temu był
dobry, była jesień i zdecydowanie zmniejszyła się ilość obowiązków każdego z
nich.
Zwłaszcza, że drony
zapewniały skuteczne patrolowanie, praktycznie bez wychodzenia z domu.
Gdy sprzęt dla Anika
był gotowy zabrali paski wędzonego mięsa jako prowiant i wyszli.
Anik z dumą szedł za
Beną w nowym ponczu z koradonu, łukiem na plecach i samodzielnie przygotowaną
dzidą przy której podpowiadała mu Kaśka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz