Rano obudziły ją
głosy, ktoś mówił przyciszonym głosem
- Musi gdzieś tu być, nie zniknął przez noc.
- Widziałam świeże ślady koło ogniska w środku, może ty byś popatrzył ?
- Zapomniałem włączyć tropienia. Już
- Musisz mi pokazać gdzie to się ustawia, bo znowu zapomniałam a w obozie jest za dużo śladów.
- O, tu musi być
- Co to ?
- Namiot, tylko wiszący, widziałem takie na filmach z gór.
- Halo, jesteś tam ?
Mika wyjrzała, widać
kim by nie byli, znaleźli ją i ukrywanie się nie miało większego sensu.
- Cześć, jestem kurierem, Mika.
- Pamiętam Cię, byłaś u nas w zeszłym roku
- Bena ?
- Tak, a to jest Robert, on jest ludziem nie przeżylcem
- Co przez to rozumiesz ?
- Najstarszy z najstarszych
- Cześć Mika, Wyjaśnię Ci potem, to trochę bardziej skomplikowane.
Robert rzeczywiście
wyglądał inaczej niż inni.
Zeszła na dół.
Mika była bardzo
wysoka jak na zwykłych ludzi, miała ponad 160 cm wzrostu, ale Robert był
jeszcze wyższy.
Popatrzył na nią
uważnie miała na sobie takie samo ponczo jak on, nosiła zegarek i rękawiczki
bez palców, na lewym ramieniu miała przypiętą małą latarkę z panelem
słonecznym.
Podobnie jak wszyscy
nosiła zestaw ładownic na pasie, ale pas przypominał raczej uprząż wspinaczkową
podpiętą z paskami udowymi wszytymi w spodnie.
- Co się tu stało ?
- Usiądziemy i rozpalimy ognisko i pogadamy.
- Bezpiecznie tu ? A Bandyci ?
- Bandytów już nie ma i chyba nie będzie a najbliższy jeż jest ponad dwadzieścia kilometrów stąd.
- Skąd wiesz ?
- Najprościej odpowiedzieć „technologia”, ale wyjaśnię Ci później.
- Musicie uciekać z miasta, wszyscy, grozi nam tu wielkie niebezpieczeństwo.
- Przecież powiedziałem, że bandytów nie ma – powiedział Robert.
- Bomba, może spaść bomba na Warszawę, dlatego tu przyszłam, trzeba uprzedzić wszystkie osiedla.
- Nikt już tu nie mieszka, a my przyszliśmy, żeby Cię spotkać.
- Ktoś was uprzedził, że idę ? Przecież to nie jest możliwe.
- Technologia... jeżeli wygląda to tak jak mówisz, to chodź z nami do domu, po drodze wszystko ci opowiemy.
Mika zwinęła namiot
i swoje rzeczy.
- Jeszcze chwilę, umyję zęby i idziemy.
Robert był trochę
zaskoczony, pierwszy raz spotkał kogoś, kto nie dość, że nie patrzył dziwnie na
jego podejście do czystości to jeszcze sam mył zęby.
Wyjęła szczoteczkę,
zamoczyła ją, włożyła w jakiś woreczek i zaczęła myć.
- Skąd masz pastę ? Bo ja myję popiołem ale zęby się czarne robią.
- MMUMUM
- Zaczekam aż umyjesz.
- Nie mam, myję proszkiem z kredy, można ją czasem znaleźć w miejscach, gdzie uczyli małe dzieci, takich z malunkami na ścianach.
- Świetny pomysł, będę musiał sobie poszukać.
- Dobra, możemy ruszać.
- To o co chodzi z tą bombą ?
I Mika zaczęła
opowiadać.
- Wiecie kiedy to się może zdarzyć ?
- Nie, ale właściwie w każdej chwili od teraz do dowolnej przyszłości.
Szli pewnie, zbyt
pewnie jak na standardy Miki, Robert musiał jej opowiedzieć o goglach i
skanowaniu z góry.
Mika była
zafascynowana, opowiedziała czym zajmuje się jej grupa i nie ukrywała, że
chętnie skorzysta z wiedzy Roberta.
- Przyjdziecie do nas ? U nas jest bezpiecznie.
- Chyba to nie ma sensu, dopiero zaczęliśmy budować naszą społeczność.
- Nie nosisz dzidy, dlaczego ?
- Nie wiem czy dałbym sobie radę z dzidą, z karabinem czuję się lepiej.
- Sprawdzaliśmy działanie karabinu, to strasznie głośne i praktyczniej jest użyć łuku na większą odległość.
Robert podniósł
broń, coś puknęło i w dali rozległ się brzdęk tłuczonej szyby.
- Jesteś pewna ?
Mika popatrzyła się
z szacunkiem.
- Jesteś najstarszy i wiesz więcej, przepraszam, że wątpiłam.
- Nie przepraszaj, jak ktoś nie wątpi i nie pyta jest głupcem.
- Dziękuję.
Szli Robert zaczął
mówić do siebie i opowiadać co przekazała im Mika.
Na początku myślała,
że nagrywa ale po chwili zorientowała się, że on z kimś rozmawia.
Wiedziała, że można
tak robić ale jeszcze nie odkryli jak, będzie musiała o wszystko Roberta
popytać.
- Mika, może ty wszystko opowiesz naszej radzie, widziałaś kiedyś komunikator ?
- Słyszałam o nich i czytałam, ale nie znaleźliśmy żadnego, nawet mam w komputerze dokumentację.
- Masz komputer ?
- Mam, mamy ich kilka i zbieramy na nie dane, ale prąd mamy tylko wtedy jak rzeczka nie jest zamarznięta.
- Dobra o komputerach porozmawiamy później, dostałem zgodę na danie ci okularów i komunikatora, zatrzymajmy się w którymś z budynków.
Robert założył Mice
komunikator, zdjęli gogle i Robert na chwilę przestał mówić.
- Coś się stało ? Co tak patrzysz ?
- Nie nic, masz takie piękne oczy, że mnie rozproszyło.
Mika zaczerwieniła
się.
- Nie przesadzaj
- Przepraszam, wracamy do komunikatora.
Robert wytłumaczył
jej jak mówić, co widzi w okularach i podstawy sterowania.
Na początku nie
umiała iść i opowiadać, za dużo wrażeń naraz, także posiedzieli chwilę i Mika
przeżyła swoją pierwszą telekonferencję.
Czuła się jakby
rozmawiała z obrazami ludzi, było to dziwne, ale po chwili się z tym oswoiła.
- Robert, to znowu musimy uciekać, co myślisz ? - zapytała Ania
- Dom jest wystarczająco daleko od centrum, żeby nic nam się nie stało, jeżeli nie będzie wiało z południowego wschodu a to zdarza się niezmiernie rzadko, raczej nic nam nie grozi.
- A wiatr ?
- Wał dokoła jest wystarczająco wysoki, żeby nas osłonić.
- Dobra, to chodźcie do nas, dojdziecie to pogadamy.
Wieczorem byli w
Domu.
Mika była
zafascynowana ekranem, nigdy nie widziała tak dużego, Robert jak dziecko
cieszył się z możliwości użycia jej komputera i po chwili pokazywał jej dane na
wielkim ekranie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz